Fani Top Gear na długo zapamiętają 28 czerwca 2015 roku, ponieważ właśnie w tym dniu wyemitowany został ostatni odcinek tego programu w składzie prowadzących, który wszyscy znamy i kochamy. Czy Top Gear Clarksona rozstał się z widzami z klasą?
Już sam początek bardzo dobitnie pokazuje, że coś się w przypadku tego programu skończyło. Zamiast wypełnionego po brzegi studia, Jeremy’ego i burzy oklasków witają nas James May i Richard Hammond stojący w zupełnie pustym pomieszczeniu, dodatkowo w absolutnej ciszy. Smutny widok – na szczęście nie trwa on długo, bo po chwili prowadzący zapraszają nas na pierwszy film.
Klasyki za rozsądną cenę
Poświęcony jest on klasycznym samochodom – wiele z nich osiąga obecnie astronomicznie duże ceny, będące poza zasięgiem przeciętnego fana motoryzacji. Są jednak auta, które śmiało mogą uchodzić za klasyki, przy czym nie kosztować fortuny. Trio prowadzących sprawdziło, czy warto wydać na nie pieniądze.
Kolejne 30 minut mamy do czynienia ze starym, dobrym Top Gear. Prowadzący nie tworzyli tutaj materiału typowo do pośmiania się, tak jak miało to miejsce chociażby w odcinku 22×03. Nie oznacza to bynajmniej, że śmiesznych fragmentów brakowało. Mnie materiał ten bardzo się podobał dzięki swojej naturalności i klimatowi przywodzącego na myśli pierwsze tego typu wyzwania Top Gear sprzed 10 lat.
Do pełni szczęścia zabrakło wymiany zdań prowadzących, już w studiu, komentujących to, co zostało przedstawione na filmie. To było zawsze idealne uzupełnienie – tutaj brutalnie przypomniało widzom, że mamy tu do czynienia z „pogrzebem” Top Gear.
I SUVy za rozsądną cenę
W drugim materiale prowadzący dostali do ręki 250 funtów i musieli przekonać się, czy za te pieniądze można wkroczyć w świat miłośników stylu życia, który wiąże się z posiadaniem samochodu typu SUV. Jeremy wybrał Opla Frontier, Richard jeździł Jeepem Cherokee, a James Mitsubishi Shogun Penin.
Tutaj już jazda była konkretna – przyczepy kempingowe, zabawne wyzwania, sporo rozwałki. Fajny kontrast dla pierwszego materiału w opisywanym odcinku i jednocześnie pokazanie, że Top Gear było naprawdę urozmaiconym programem. Do poziomu finałowego odcinka specjalnego nazwanego „The Big Send Off” nie mam żadnych zastrzeżeń.
Naprawdę przygnębiająca była końcówka, gdzie James i Richard w studiu po prostu krótko podziękowali widzom za uwagę, pożegnali się i zniknęli z ekranów, na których pojawiły się napisy, już bez charakterystycznej muzyki grającej w tle.
Nikt chyba nie przypuszczał pół roku temu, gdy rozpoczynała się najdłuższa w historii 22 seria Top Gear, że w taki sposób się ona skończy. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wkrótce trio prowadzących znowu zobaczymy na antenie, już innej stacji telewizyjnej. W to, że tak się stanie nie wątpię, jednak nawet nowy program Jeremy’ego i spółki to już nie będzie to samo bez Stiga, motywu muzycznego, czy studia, które były częścią Top Gear.
:(
Może pamięć mnie zawodzi ale o ile pamiętam to kwota wydana na SUV’y to było po 250 funtów a nie 2500.
Wpisało mi się jedno „0” za dużo – dzięki za czujność :)
Na tamtejszym rynku to nie Opel a Vauxhall.
Mimo wszystko autoblog pisze kompletny debil skoro nie potrafi zapamiętać nazwy modelu FRONTERA! i zamiast tego wypisuje Frontier ktory jest akurat produkowany przez nissana takze na zagraniczny rynek