Top Gear S25E04 i S25E05 – dwa odcinki, ten sam problem

W połowie sezonu 25 odpuściłem trochę regularne oglądanie Top Gear, ale zacząłem nadrabiać zaległości i za jednym razem „wciągnąłem” dwa odcinki. Ponieważ ich struktura jest zbliżona, postanowiłem opisać je w jednym tekście.

W tekście tym nie będę stronił oczywiście od spoilerów, więc jeśli ktoś jeszcze S25E04 i S25E05 nie oglądał, to ostrzegam – poniżej może poznać informacje o zawartości tych odcinków, które niekoniecznie chciałby poznać.

Trio z Top Gear?

Zbliżona struktura obu odcinków, o której wspominałem na wstępie polega na klarownym podziale: test supersamochodu, test trochę mniejszego egzotyka, ale też ciekawego oraz wyzwanie angażujące więcej, niż jednego prowadzącego.

Top Gear - Tracktor

Ta ostatnia część niestety ani w odcinku 25×04, ani w 25×05 nie uwzględniała Rory’ego Reida. W obu przypadkach wyzwanie Top Gear realizowane było przez Matta LeBlanc oraz Chrisa Harrisa, co osobiście bardzo mi się nie podoba, ponieważ Top Gear zawsze postrzegałem jako program o motoryzacyjnych przygodach trójki prowadzących. Na początku BBC eksperymentowało z większą ilością osób przed kamerami, ale po kiepskim sezonie 23 ten pomysł został zarzucony i myślałem, że w kolejnych seriach będziemy mieli powrót do sprawdzonej formuły.

A obecnie wychodzi na to, że niby mamy, ale nie do końca. W starym Top Gear nigdy bowiem podział pomiędzy prowadzącymi nie był tak wyraźny i nie czuć było, że jeden z nich jest tutaj „na doczepkę”. W tym właśnie tkwiła siła tego programu, a tutaj po prostu coś mi nie gra. Jeszcze trochę przymknąłbym na to oko, gdyby te wyzwania były w jakiś sposób stworzone akurat pod Matta i Chrisa – ale nie są. Generalnie zarówno w odcinku czwartym, jak i piątym, nie miały one większego sensu moim zdaniem. Były oczywiście w niektórych fragmentach zabawne, ale wciąż to jest materiał na zasadzie „zobacz – zapomnij”. Zdecydowanie lepiej moim zdaniem tego typu filmy wypadają, gdy cała trójka bierze w nich udział.

Chevrolet Camaro

Testy samochodów

Na szczęście reszta odcinków była taka, jak trzeba – czyli wypełniona fajnymi samochodami, przedstawionymi w ciekawy sposób przez wszystkich prezenterów. Świetne ujęcia, świetny montaż, dobry scenariusz – tutaj naprawdę nie mam się do czego przyczepić i jestem bardzo zadowolony z tego, że Top Gear powrócił, a nie został skasowany po odejściu Clarksona, Hammonda i Maya. Jeśli ktoś hejtuje nową ekipę, to naprawdę jest hejterem, bo obiektywnie patrząc trudno jest testom Dodge’a Challenger Demon, KII Stinger, Hyundaia i30N z S25E04, czy Ferrari 812 Superfast i Chevroleta ZL1 1LE z S25E05 cokolwiek zarzucić.

Mamy po prostu drugi, bardzo dobry program motoryzacyjny, który można oglądać gdy The Grand Tour ma akurat przerwę – nic tylko się cieszyć. Zobaczę co przyniesie seans ostatniego odcinka 25 serii – czy na sam koniec dostaniemy jakieś oldschoolowe wyzwanie w stylu Top Gear, z udziałem trójki prowadzących, czy wciąż będzie budowanie podziału 2 + 1.

Najnowsze teksty

Mazda MX-30 R-EV 0.8 e-SkyActiv 170 KM – TEST

Mazda to bardzo ciekawy we współczesnych czasach producent samochodów, ponieważ stawia on na rozwiązania, których konkurencja nie stosuje ...