Silników diesla wcale nie trzeba kupować wyłącznie dlatego, żeby oszczędzać pieniądze, osiągając niskie wyniki spalania. Są jednostki wysokoprężne, w przypadku których o „urwaniu” kilku złotych przy dystrybutorze nie ma co nawet mówić – przykładem takiego silnika jest D5 w Volvo S90.
Testując jakąś droższą furę zawsze zastanawiam się czy pisać wyniki spalania, czy nie. Z jednej strony jest to jeden z podstawowych parametrów służących do opisu silnika (myśląc o jednostce napędowej mam w głowie moc, moment obrotowy, pojemność, przyspieszenie do 100 km/h i właśnie spalanie), ale z drugiej wydając kilkaset tysięcy złotych przecież nikt nie patrzy na to, czy jego samochód spala 7,5 czy 8,5 litra na 100 przejechanych kilometrów.
Wspomniane setki tysięcy złotych wydać możemy chociażby na dopasione Volvo S90 z silnikiem diesla D5. W tym wypadku dla potencjalnego kupującego spalanie miałoby sens wyłącznie w kontekście zasięgu samochodu na jednym tankowaniu – ta informacja ma realną wartość, bo generalnie im rzadziej widujemy z bliska dystrybutor z paliwem, tym lepiej. Raczej mało osób postrzega procedurę tankowania jako coś ekscytującego.
Diesel D5 w Volvo S90 – osiągi
Kupując S90 za prawie 350 000 zł liczą się osiągi, komfort jazdy związany z brakiem konieczności kombinowania czy TIRa przed nami można wyprzedzić teraz, czy silnik nie podoła. Dwulitrowa jednostka D5 legitymuje się mocą 235 KM, co daje 100% gwarancję, że poradzi sobie praktycznie w każdych warunkach. Dodatkowo moment obrotowy wynoszący 480 Nm i dostępny już od 1750 obrotów na minutę sprawia, że praktycznie nigdy nie ma problemu z odpowiednią reakcją na wciśnięcie pedału gazu. Samochód przyspiesza do 100 km/h w 7 sekund według Volvo, a mój pomiar wskazał 7,3 sekundy. Prędkość maksymalna to 240 km/h.
Aby to lepiej zademonstrować zapraszam do rzucenia okiem na film przedstawiający przyspieszenie wspominanego wyżej Volvo S90 z tym dieslem pod maską.
Muszę przyznać, że wrażenia z jazdy takim samochodem są rewelacyjne. Spokojna głowa przy wyprzedzaniu, włączaniu się do ruchu – to odczuwa się dopiero jadąc mocnym autem. Diesle będą z biegiem czasu coraz bardziej marginalizowane na rynku, bo jednak silniki elektryczne częściej „bratane” są z benzynowymi. Jednak takie jednostki jak D5 (pomimo tego, że wbrew nazwie pracują tam niestety tylko 4 cylindry) – niech zostaną z nami jak najdłużej.
Podawanie zużycia paliwa w przypadku droższych aut też ma sens, najlepiej w zestawieniu z informacją o pojemności baku. Oszczędności może nie są najważniejsze, ale już zasięg to istotny parametr przy zakupie luksusowej limuzyny jaką jest S90. Faktycznie D5 to idealny silnik dla kogoś, kto pokonuje długie trasy autostradami, drogami szybkiego ruchu etc. Jest świetnie wyciszony, wnętrze jest nie tylko ładne, minimalistyczne to jeszcze proste w obsłudze.
Zgadzam się – w teście, który pojawi się za kilka dni na pewno wspomnę o bardzo zmyślnym rozwiązaniu z tymi 3 ekranami głównymi, które praktycznie pokrywają 100% potrzeb kierowcy jeśli chodzi o codzienne ustawienia samochodu, bez konieczności chodzenia po wielopoziomowych menu :)
Mnie dotykowy ekran w zestawieniu z przyciskami w kierownicy i pod ekranem też odpowiada bardziej niż MMI w VAGach, pokrętło i-drive w BMW a w szczególności manipulator w Lexusach czy system Command w Mercedesach. .