Litr pojemności, trzy cylindry i turbosprężarka – to jest przepis Forda na napędzanie mniejszych samochodów przez niego produkowanych. Jak silnik 1.0 EcoBoost w wersji mającej 125 KM radzi sobie na co dzień i czy warto kupić samochód z tą jednostką napędową pod maską? Sprawdźmy.
Swoje wrażenia opierać będę na kilkuset kilometrach przejechanych Fordem Fiestą, właśnie z litrowym EcoBoostem o mocy 125 KM.
Dynamika
125 koni mechanicznych, połączonych z niewielkim i niezbyt ciężkim nadwoziem sugeruje, że osiągi takiej kombinacji będą co najmniej przyzwoite. W przypadku 1.0 EcoBoost 125 KM dokładnie tak jest, chociaż silnik ten muszę przyznać w codziennym użytkowaniu robi nawet lepsze wrażenie, niż na papierze. Bo patrząc na suche katalogowe dane i widząc sprint do 100 km/h, który trwa 9,9 sekundy zbyt dużych oczekiwań człowiek nie ma.
Ale po wyjechaniu taką małą Fiestą na ulicę i kilkukrotnym przyspieszeniu, sposób patrzenia na osiągi EcoBoosta ulega zmianie. Silnik ten bowiem odczuwalnie zapewnia znacznie lepszą dynamikę, niż mógłby sugerować czas do „setki” podany przez producenta. Duża w tym zasługa wynoszącego 170 Nm maksymalnego momentu obrotowego, który dostępny jest już od 1400 rpm. Sprawia to, że wcale nie trzeba tego samochodu mocno wkręcać na obroty, żeby uzyskać odpowiednią reakcję. Przynajmniej na niskich biegach, bo przy wyższych prędkościach jednak redukcja tak, aby obroty przekroczyły 2000, się przydaje.
Dzięki fajnie działającej skrzyni okazjonalne redukcje nie są jednak problemem, a w ujęciu całościowym 1.0 EcoBoost 125 KM pozytywnie zaskakuje dynamiką. W mieście wystarcza w 100%, a w trasie, gdy jedziemy autem gabarytów Fiesty, które nie jest przesadnie obciążony – również daje radę bez problemów. I nie mam tu na myśli tylko spokojnej jazdy, zgodnej z ograniczeniami prędkości, ale również wykonywania manewrów wyprzedzania.
Kultura pracy
1.0 EcoBoost 125 KM to jedna z najkulturalniej pracujących jednostek mających 3-cylidnry z jaką miałem do czynienia. W wielu miejscach można wręcz odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z silnikiem mającym 4 „gary”. Ponadprzeciętną kulturą pracy wykazuje się on chociażby na niskich obrotach. Wtedy wiele silników wpada w wibracje i wyraźnie nie czuje się tam dobrze. Mały EcoBoost wykazuje taką tendencję tylko podczas przyspieszania na wysokich biegach i niskich prędkościach obrotowych. Tzn. jedziemy na piątce, silnik ma jakieś 1500 obrotów na minutę i wciskamy gaz do oporu. Wtedy zacznie trochę wibrować – w innych okolicznościach nie ma praktycznie na to szans.
Tak samo na wysokich obrotach silnik benzynowy Forda radzi sobie bardzo dobrze. Dopiero od około 4500-5000 rpm pojawia się charakterystyczny dla jednostek, które mają 3 cylindry warkot. Wcześniej jest on bardzo dobrze kontrolowany i „wygładzony”. Nie wykluczam, że dobre wyciszenie Fiesty też miało swój udział w ocenie kultury pracy 1.0 EcoBoost, ale gdyby silnik słabo sobie radził, to nawet dobra izolacja akustyczna oferowana przez samochód cudów by nie zdziałała.
Spalanie
Jeżdżąc Fiestą z litrową benzyną pod maską w mieście, spalanie jakie osiągnąłem wynosiło około 5,5-7,5 litrów. Wynik uzależniony był od intensywności ruchu ulicznego, przy czym spalanie większe od 7 litrów zarezerwowane jest wyłącznie dla godzin szczytu i jazdy w sporych korkach. Oczywiście cały czas mówię tutaj o normalnej jeździe, bez żadnego ecodrivingu. W trasie jadąc w podobnym – normalnym – stylu spalanie wynosi 4-5 litrów, czyli jest bardziej niż dobre. Przy 120 km/h wynosi 5,6 litrów, a autostradowe 140 km/h oznacza zużycie paliwa na poziomie 7,2f.
Podsumowując – silnik 1.0 EcoBoost 125 KM zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, właściwie wypadając pozytywnie pod każdym względem. Dlatego myśląc o jednostce napędowej, która mogłaby znaleźć się w jakimś modelu marki Ford – zdecydowanie warto brać opisywaną jednostkę napędową pod uwagę. Pod względem dynamiki, kultury pracy i spalania co najmniej spełni ona oczekiwania, a bardzo możliwe że pozytywnie zaskoczy. Tak jak mnie.