Ustawodawcy coraz mocniej walczą z osobami łamiącymi przepisy za kierownicą. Po wejściu z życie przepisu umożliwiającego odbieranie przez policjantów uprawnień za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym pojawiają się zapowiedzi nowej wysokości mandatów. Stawki będą wyższe i nie mam nic przeciwko ich wprowadzeniu. Ale pod jednym warunkiem…
O tym, że przekroczenie prędkości o 50 km/h w mieście skutkuje zabraniem prawa jazdy na 3 miesiące pisałem już wcześniej. Przepisy te weszły w życie 18 maja 2015 roku i już mamy doniesienia o pierwszych „ofiarach” – rekordzista po niespełna godzinie po północy stracił uprawnienia.
Kolejnym krokiem mają być zwiększone kary za przekroczenie prędkości – zarówno w terenie zabudowanym, jak i poza nim. Tak mają kształtować się nowe stawki:
Przekroczenie prędkości – ilość punktów karnych – mandat poza terenem zabudowanym – mandat w terenie zabudowanym:
- 0-10 km/h – 0 – 57 zł – 114 zł
- 10-20 km/h – 20 – 114 zł – 228 zł
- 20-30 km/h – 4 – 190 zł – 380 zł
- 30-40 km/h – 6 – 342 zł – 684 zł
- 40-50 km/h – 8 – 532 zł – 1064 zł
- > 50 km/h – 10 – 760 zł – 1520 zł
Wzrost jest znaczący – zwłaszcza w terenie zabudowanym różnice są znaczące. Obecnie maksimum to 500 zł, w myśl nowych przepisów kwotę tę trzeba będzie pomnożyć przez 3. Jeśli plany wejdą w życie to łamanie przepisów nie będzie tanie, ale moim zdaniem taki krok nie jest wcale zły. Jednak tutaj pojawia się warunek o którym wspominałem na wstępie.
Zwiększyć ograniczenia prędkości
Samochody są coraz lepsze. Lepiej przyspieszają, ale zarazem łatwiej jest je opanować, a dzięki ESP i innym systemom elektronicznym kierowcy mogą wychodzić z opresji, w których jeszcze kilkanaście lat temu byliby skazani na wypadnięcie z drogi. Znacznie lepiej na dodatek hamują – zarówno gdy „każe” im to kierowca, jak i same dzięki systemom opartych o radary.
To sprawia, że na części dróg spokojnie można by zwiększyć dozwoloną prędkość. Na niektórych odcinkach – w terenie gęsto zabudowanym, z wieloma ilościami przejść dla pieszych obecne limity powinny zostać. Ale np. na drogach miejskich dwujezdniowych z dwoma pasami ruchu w każdą stronę ograniczenie do 50 km/h to martwy przepis. Gdy ktoś jedzie zgodnie z prawem to reszta kierowców skacze po pasach aby go wyprzedzić, bo prędkość 60-70 km/h to jest bezpieczna i rozsądna prędkość w takich warunkach.
Poza miastem na dobrej jakości drogach krajowych zwiększenie do 100 km/h też niezbyt by zaszkodziło. Wtedy stawki mandatów mogłyby rosnąć, bo zdecydowana większość kierowców nie czułaby już potrzeby do łamania prędkości. Ruch w Polsce (a przynajmniej w Warszawie – chociaż w Stolicy kierowcy są podobno najbardziej agresywni) robi się coraz bardziej cywilizowany. Obecnie gdy ktoś jedzie 100 km/h na ograniczeniu 50 km/h jest już wyjątkiem, bo reszta jedzie właśnie 60-70 km/h.
Czytając informacje o propozycjach wprowadzenia stref 30 km/h wiem, że o zwiększeniu limitów prędkości nie mamy co marzyć. Będziemy musieli zatem bardziej się pilnować i ryzykować, bo nie wierzę, aby nagle wszyscy na 3-pasmowych miejskich arteriach zaczną jeździć 50 km/h.
Zobaczymy czy przepisy te wejdą w życie. Osobiście mam nadzieję, że nie w takiej formie. Wolałbym, aby kary za przekroczenie prędkości do 20 km/h były na dotychczasowym poziomie, albo niższym, a później znacząco rosły. 50 zł dla kogoś kto się zagapił i na 50 km/h jedzie 65 km/h? Nie mam nic przeciwko. 4000 zł dla osoby, która na 50 km/h z premedytacją jedzie 115 km/h? Jak najbardziej.
To byłoby logiczne, karało piratów i uczciwie podchodziło do spokojnie jeżdżących kierowców…