Krzysztof Hołowczyc i przekroczenie prędkości o 114 km/h – po obejrzeniu wideo z zatrzymania jakoś nie chce mi się w to wierzyć

O Krzysztofie Hołowczycu jest ostatnio bardzo głośno. Jednak kierowca rajdowy takiego rozgłosu zdecydowanie wolałby uniknąć, bo jego przyczyną jest sprawa pomiędzy nim, a policją. Hołek w 2013 roku miał przekroczyć prędkość o 114 km/h, a następnie odmówił przyjęcia mandatu. Stawka w tej sprawie dla Hołowczyca jest jednak znacznie wyższa niż jakikolwiek mandat w taryfikatorze, a film z wideorejestratora pokazuje, że nie jest w walce z policją bez szans.

Na początek rzućmy może okiem na „materiał dowodowy”, czyli materiał wideo nagrany przez radiowóz:

Patrzę na film z zatrzymania, później patrzę na wynik pomiaru i ciężko jest mi uwierzyć w jego wiarygodność. Powody są dwa:

  1. Warto zauważyć, że w kluczowym momencie pomiaru, kiedy radiowóz pędzi 204 km/h zbliża się on do Nissana GT-R, którym jedzie Hołowczyc. Nie jestem biegłym, żeby wydawać ostateczne wyroki, jednak nawet oglądając ten film w normalnym tempie widać, że samochód przed radiowozem zajmuje coraz większą część kadru.
  2. Warto też zwrócić uwagę, że Hołowczyc nie wyprzedził jadących policjantów, tylko radiowóz stojący na poboczu. Samochód jadący 200 km/h w sekundę pokonuje 55 metrów. Zatem zanim policjanci ruszyli w pościg, rozpędzili się do odpowiedniej prędkości, Hołek jadący faktycznie 200 km/h był już daleko przed nimi.Więc aby dognić Hołowczyca pędzącego z taką prędkością musieliby oni albo gonić go przez pół powiatu z np. 220 km/h na liczniku, albo przyspieszyć do 300 km/h. W polskiej policji nie mamy jeszcze takich radiowozów:

Bugatii Veyron służący w policji jako radiowóz

Więc stawiam tą drugą możliwość.

Hołowczyc – pirat drogowy?

Sądzę, że prawda w tej sprawie leży gdzieś pośrodku. Z jednej strony nie wierzę, żeby Hołowczyc jechał ponad 200 km/h. Z drugiej nie wierzę też do końca w jego zapewnienia, że jechał „100, 105, 95 km/h – w tych okolicach”, więc nie uważam, że jest krystalicznie czysty w tej sprawie. Bardzo możliwe było, że faktycznie trochę sobie przycisnął i przekroczył prędkość, ale jechał np. 130-150 kilometrów na godzinę. I tak dużo, ale nie tak absurdalnie dużo, jak pokazał pomiar.

Bo technologia pomiaru nie jest wcale doskonała. Hołek ma rację, że film pokazuje nie jego prędkość, a prędkość radiowozu. A podczas pędzenia 200 km/h i bardzo dużej odległości (zwróćmy uwagę, że powiększenie na wideorejestratorze wynosi 13x) nawet doświadczony funkcjonariusz może mieć problem z ocenieniem, czy zrównał się jeśli chodzi o prędkość z samochodem jadącym przed nim.

Wyniki wyszukiwania Google dla hasła Hołowczyc

Wysoka stawka

Nie dziwię się zatem, że Hołowczyc nie przyjął mandatu. Bo w jego przypadku wcale nie o pieniądze związane z mandatem przecież chodzi. Tutaj zdecydowanie ważniejszy jest jego wizerunek, wart setki razy więcej niż 500 zł za przekroczenie prędkości.

Bo z czym przeciętnemu Polakowi kojarzy się Krzysztof Hołowczyc? Opcji jest kilka – fanom rajdów samochodowych pewnie z jego startami w Mistrzostwach Europy, Mistrzostwach Polski, czy ostatnio w Rajdzie Dakar. Ale w przypadku reszty jednym z pierwszych skojarzeń będzie „bezpieczeństwo”. Firmy płacą grubą kasę, aby Hołek pojawił się u nich w kampanii reklamowej właśnie dzięki jego doskonałemu wizerunkowi. W chwili obecnej po wpisaniu w Google hasła „Hołowczyc” tylko 3 wyniki na 12 nie prowadzą do artykułów o jego rzekomym piractwie drogowym. Co jest dla niego prawdziwą katastrofą, więc dopóki głośno i medialnie nie zostanie oczyszczony z zarzutów, albo nie zostaną one zmniejszone do bardziej rozsądnego poziomu (komu nie zdarzyło się nigdy przekroczyć prędkości o 30-40 km/h, ręka do góry), to Hołowczyc będzie miał naprawdę spory ból głowy.

7 KOMENTARZE

  1. Z nagrania można dokładnie rozpoznać miejsca, w których nastąpiło minięcie radiowozu przez Hołowczyca i potem pomiar szybkości. Widać też dokładny czas. Pan Hołowczyc przejechał ok 3,7km w czasie ok 76 sekund, co daje średnią szybkość ok 173km/h. Zatem faktycznie „sobie przycisnął”.

    I nie było to chwilowe „przyciśnięcie”, tylko dobrze ponad minutę. Przez cały ten czas Hołowczyc rozwijał średnią szybkość 173km/h, co oznacza, że chwilowe wartości mogły być jeszcze większe. Nawet jeśli nie było to zarzucane mu 204km/h, to i tak przekroczył dozwoloną prędkość dwukrotnie. Tym bardziej, że po drodze jest tam odcinek z ograniczeniem do 70km/h.

    Proszę więc nie sugerować jakiegokolwiek oczyszczania Hołowczyca z zarzutów.

    • Dziękuję za podanie tych danych – na pewno rzuciły sporo światła na tę sprawę. Muszę przyznać, że taki sposób pomiaru prędkości zdecydowanie bardziej do mnie przemawia niż ten chwilowy dokonany przez funkcjonariuszy, bo tam naprawdę była loteria przy powiększeniu 13x i takiej dynamice „pościgu” :)

    • A gdzie znalazłeś człowieku te 3,7km ? Na kamerze w prawym górnym rogu są metry przejechane przez radiowóz . Odejmując od metrów w chwili pomiaru metry z postoju wychodzi , o ile pamiętam – bo filmik zniknął ok 2,1km w 74 sek czyli 101 km/h

      • Tak jak już pisałem, na filmie dobrze widać miejsca, w których nastąpiło minięcie radiowozu przez Hołowczyca i potem pomiar szybkości. Potem rzut oka na mapy, można zlokalizować gdzie są te miejsca i jaki dystans je dzieli. To wszystko

  2. Tłumaczenie się „logiką”, iż rzekomo byłoby nie logiczne pędzić 200 km/h widząc radiowóz jest krótko mówiąc … nielogiczne. Jadąc z taką prędkością można zwyczajnie nie zauważyć radiowozu – ot co Panie Hołowczyc.

  3. Po pierwsze Jak ktos w tym kraju jest w stanie jezdzic zgodnie z przepisami to powinien dostac order od prezydenta.
    Po drugie jezdziliscie kiedys ponad tydzien samochodem ktory ma ponad 300KM?
    Jesli tak to z doswiadczenia mowie ze utrzymanie bez tempomatu predkosci 100 km/h jest takim samym wyzwaniem jak nie pocieszenie ukochanej kiedy jest smutna!
    Po trzecie Kiedy w tym kraju powstana drogi ekspresowe do w miare komfortowej jazdy na dystansach 200-300 kilometrow.
    Po czwarte policjanci chcieli sie zemscic bo sami mowili na filmie, ze to nie pierwszy raz. Jedynie Holek troche musial zaliczyc zdziwko, ze tym razem go nie puscili.
    Po piate umowmy sie ze jesli ktos ma nabite na liczniku sporo kilometrow i wiele lat za kolkiem, w dodatku jezdzi pewna trasa 3 razy w tygodniu przez wiele lat, To ma wyczucie kiedy i gdzie da sie jechac szybciej a gdzie trzeba wolniej.
    Po szoste dlaczego nie da sie przekonac ludzi rzeczowymi argumentami, albo inaczej nauczyc wszystkich dostosowywania predkosci do warunkow. Tylko stosuje sie coraz wyzsze kary finansowe?
    Po siodme jesli to co napisalem to nie prawda to po co sa samochody drogowe rozwijajace predkosc ponad 120 km/h, no po co. Skoro to i tak smiertelnie niebezpieczne.

    A teraz konkluzja:
    Jak jade trase Warszawa-Rzeszow okolo 5 godzin. Wyglada to mniej wiecej tak; 50-90,swiatla,90,70,50,90,50,40,rondo i mega korek,90,50,90,obwodnica hurra – co juz koniec,70,50,90 i tak w kolko przez 5 godzin. To nawet jak jade vanem z dzieciakami to malo mnie h.. nie strzeli i po pewnym czasie przestaje zwracac uwage na to ograniczenia i jade na wyczucie. Zwlaszcza jak mam zaje…. sytuacje do wyprzedzenia Tira a tu ograniczenie albo podwojna ciagla na prostej drodze. Tak sie nie da jezdzic. Bo nie ma drog a caly transport popyla na Tirach a nie na torach.
    Pozdrawiam

Najnowsze teksty

Nowa Skoda Superb 2.0 TDI 150 KM – TEST

Liftbacki o eleganckiej bryle limuzyny czy kombi, na dodatek bez przesadnej elektryfikacji. Coraz mniej spotkać można samochodów tego typu...