Na rynku jest wiele dobrych samochodów, które są stworzone aby bezproblemowo dowieźć kierowcę i ewentualnych dodatkowych pasażerów do celu podróży, nie wywołując przy tym zbyt wielu emocji. Są też auta takie, jak limonkowy Jeep Renegade, który co prawda podstawowy cel ma ten sam – też ma bezproblemowo dostarczać ludzi tam, gdzie chcą – przy czym ma też wzbudzać w nich emocje. W jaki sposób i jak skutecznie to robi? Zapraszam na test.
Aby Renegade zaczął wzbudzać emocje nie trzeba nawet zaglądać do środka – wystarczy popatrzeć na nadwozie tego samochodu. Z jednej strony kanciaste, przywodzące na myśl to, od czego historia Jeepa się zaczęła, czyli Wranglera. Z drugiej strony mniej oldschoolowe od niego, z większą ilością obłości, przetłoczeń i innych stylistycznych drobiazgów, które cechują współczesne samochody osobowe.
To połączenie tradycji z nowoczesnością na pewno nie czyni z Jeepa Renegade samochodu bezpiecznego stylistycznie. Takiego, który prawie każdemu przypadnie do gustu, może nie wzbudzi zachwytu, ale będzie przynajmniej „przyjemny”. Testowany model moim zdaniem jest wprost stworzony, aby wzbudzać wyraziste emocje – albo ktoś taką bryłę lubi albo nie. Ja zaliczam się do grona zwolenników stylistyki Renegade’a. Nawet nie dlatego, że bardzo podobają mi się jego linie – bo do końca w mój gust nie trafiają. Ale jak popatrzę na to jaki ten samochód jest intrygujący, jak oryginalnie się prezentuje – zwłaszcza w tym limonkowym kolorze – to wzbudza on we mnie jedynie pozytywne odczucia. A gdy jeszcze pomyślę sobie, że w tym wszystkim jest duch klasycznego, kanciastego Wranglera – to już w ogóle.
Nietuzinkowe wnętrze
Kabina Renegade’a to również obszar, w którym ten model ma wzbudzać emocje – i robi to bardzo skutecznie. Ogólny design deski rozdzielczej wyraźnie nawiązuje do Wranglera. Przed pasażerem mamy spory uchwyt, poszczególne instrumenty pokładowe mają dosyć toporny układ, a konsola centralna ustawiona jest mocno pionowo. Mało pochyła jest również przednia szyba, przez którą widać poziomą maskę To wszystko buduje unikalny klimat – przy czym podobnie jak w przypadku nadwozia, również kabina została tu ucywilizowana, przystosowana do dzisiejszych standardów.
Mówiąc o elementach „klimatogennych” nie sposób też nie wspomnieć o detalach. Na tarczy obrotomierza zamiast tradycyjnego czerwonego koloru wskazującego najwyższe partie obrotów, mamy grafikę błota. Na lusterku wstecznym i na fotelach mamy charakterystyczne logo Jeepa – oiiiiiiio. Nawet na szybie przedniej w miejscu naklejki z numerem rejestracyjnym jest mały rysunek Jeepa wjeżdżającego „na przedni słupek”. To sprawiło, że praktycznie każdy kontakt z kabiną Jeep’a Renegade to było coś, co poprawiło mi humor i wzbudzało pozytywne emocje. Jeep ma bogatą tradycję i świetnie, a przy tym nienachalnie, ją w kabinie manifestuje.
Na szczęście za ciekawym designem idą też dobrej jakości materiały. Cała górna część deski rozdzielczej jest wykonana z miękkiego, miłego dla oka tworzywa. Poniżej mamy twarde, ale również dobrze prezentujące się materiały. Na przyciskach i przełącznikach widać, że nikt nie oszczędzał. Jedyne, do czego mógłbym się lekko przyczepić to srebrne wstawki – one wyglądają trochę tanio, ale dzięki nim w kabinie nie ma nawet grama fortepianowej czerni, więc im to wybaczam.
Pod względem sposobu obsługi, to mamy tutaj jedno oryginalne rozwiązanie. Przyciski do sterowania audio na kierownicy powędrowały na tylną jej część – przy klasycznym ułożeniu rąk na godzinach trzeciej i dziewiątej, są one pod palcami wskazującymi. Rozwiązanie specyficzne, ale po chwili okazuje się bardzo intuicyjne, bo ruch potrzebny do zmiany piosenki czy głośności jest minimalny. Na kierownicy za to mamy sterowanie tempomatem, komputerem i telefonem. Obsługa tych elementów jest bezproblemowa.
W wyświetlaczu środkowym nie przypadł mi do gustu brak ekranu głównego, na którym obok siebie prezentowane byłoby kilka podstawowych funkcji. Tutaj jeśli odpalimy nawigację, to zajmuje ona całą powierzchnię. Podobnie multimedia czy menu telefonu. Poza tym jednak mamy tutaj sporo przycisków fizycznych, które usprawniają nawigację i niezłą reakcję na dotyk. Nie jest ona „smartfonowa”, ale wystarczająca podczas normalnego użytkowania.
Było trochę „przyziemnych” tematów, czas wrócić do elementów, które w Renegadzie wzbudzają emocje. Do tego grona bez dwóch zdań zalicza się moduł Jeep Skills, który pokazuje sporo niedostępnych dla kierowcy w zdecydowanej większości samochodów na rynku danych. Chociażby pochylenie samochodu w stopniach, wysokość nad poziomem morza czy status ładowania akumulatora. Mnie i wielu innym „zwykłym” użytkownikom samochodów takie dane są zupełnie nieprzydatne, ale pomimo tego i tak sporą radochę sprawiało mi obserwowanie jak zmieniały się wskazania pochylenia gdy wjeżdżałem na jakąś estakadę.
Znowu wracając do praktycznego aspektu Renegade’a, czas przyjrzeć się ilości miejsca z tyłu. Na tylnej kanapie, gdy przy swoich 185 cm wzrostu przedni fotel ustawiłem „pod siebie” i usiadłem „za sobą”, to na nogi miałem jeszcze minimalny zapas, wynoszący 1-2 centymetry. Nad głową było to około 8-9 centymetrów, przy obecności panoramicznego dachu. Nie wykonanego ze zwykłej tafli szkła, tylko z dwóch czarnych, lekkich paneli. Można je łatwo zdemontować, schować do bagażnika i zrobić z Jeepa prawie kabriolet.
Bagażnik zwraca uwagę przede wszystkim bardzo dużym otworem załadunkowym, połączonym z niskim progiem. Poza tym dostajemy w nim 351 litrów pojemności i bardzo regularne kształty.
Układ napędowy
Pod maską Jeepa Renegade znalazł się benzynowy silnik 1.4 MultiAir o mocy 140 koni mechanicznych. Pod względem dynamiki radzi sobie on bez zastrzeżeń. W mieście spokojnie można wykonywać wszelkie manewry włączania się do ruchu czy zmiany pasa, podobnie jak poza miastem wyprzedzić jakąś ciężarówkę. Trzeba jednak pamiętać, że 140 KM w połączeniu z wcale nie takim lekkim nadwoziem nie czyni też Renegade’a maszyną do hurtowego wyprzedzania innych użytkowników dróg.
Benzynowe MultiAir pracuje bardzo kulturalnie. Nie wpada w wibracje na niskich obrotach, na wyższych obrotach brzmi przyzwoicie. Jest jedynie mało „jeepowe”, bo z autami tej marki mnie osobiście kojarzą się raczej większe pojemności skokowe, połączone z większą liczbą cylindrów – jak np. we Wranglerze. Tak samo z marką Jeep kojarzy mi się napęd 4×4, który w testowanym egzemplarzu się nie znalazł.
Napęd na przednie koła sprawiał, że testówkę wypadało traktować bardziej jak typowe auto na asfalt, niż w teren, chociaż wynoszący 18 stopni kąt natarcia czy 30 stopni kąt zejścia sprawiały, że pewien off-roadowy pierwiastek w sobie ten samochód miał. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczynić z Jeepa Renegade terenowca z krwi i kości. Kupując np. odmianę TrailHawk dostajemy już napęd 4×4, osłony podwozia, reduktor czy zawieszenie z prześwitem 21 centymetrów – czyli terenowe elementy, które ciężko znaleźć u konkurencji.
Z silnikiem benzynowym połączona została automatyczna skrzynia o 6 przełożeniach. Automat ten nie zalicza się do najszybszych konstrukcji na rynku, co zwłaszcza można odczuć podczas zabawy w trybie sekwencyjnym, kiedy wskazówka obrotomierza dosyć leniwie reaguje na zmiany przełożeń. Jednocześnie skrzynia jest bardzo płynna w swoim działaniu i dobrze dobiera przełożenia do tego, jak kierowca operuje pedałem gazu. W normalnej, codziennej jeździe taka charakterystyka sprawdza się bardzo dobrze.
Połączenie skrzyni i silnika owocuje zużyciem paliwa w mieście, które wynosi 8,5-9,5 litra w zależności od intensywności ruchu. Poza miastem przy 90-100 km/h na liczniku spalanie oscyluje wokół 6 litrów, przy 120 km/h jest to 8,5 litra, a autostradowe 140 km/h oznacza wynika w granicach 10,5 litra. Nie są to wartości powalające, ale biorąc pod uwagę masę nadwozia wynoszącą 1340 kg, kanciaste nadwozie i automat, też nie takie złe.
Jazda
Układ kierowniczy Renegade’a ma bardziej miejską charakterystykę. Ruchy kierownicy w znaczący sposób przekładają się na reakcje samochodu, co sprawia, że Jeepem przyjemnie pokonuje się np. kręte uliczki. Ta żywiołowość jest mniej odczuwalna przy wyższych prędkościach dzięki sporemu, jak na dzisiejsze czasy oporowi stawianemu przez kierownicę. Dzięki temu samochód nie wykonuje przypadkowych ruchów, gdy jedziemy szybciej i prowadzi się pewnie i przewidywalnie.
Zawieszenie zostało zaprojektowane przede wszystkim z myślą o komforcie. Z odpowiednią porcją kultury, jak również odpowiednio skutecznie radzi sobie z nierównościami, przez co nawet dłuższa podróż Renegadem w miejsca, gdzie asfalt nie jest gładki jak stół nie stanowi problemu. Podobnie sytuacja wygląda na drogach gruntowych – tam małe dziury czy inne niedoskonałości są skutecznie neutralizowane. Sprawia to, że Jeep spokojnie może być traktowany jako auto też w dłuższe trasy.
W mieście, za sprawą projektu nadwozia, również dobrze sobie on radzi. Ogromne lusterka boczne, duże szyby, pudełkowate nadwozia – to wszystko sprawia, że manewrowanie Renegadem na ciasnych przestrzeniach nie jest trudne. W egzemplarzu testowym pomocą służyły ponadto czujniki parkowania i kamera cofania. O ile kamera poza kiepską jakością obrazu w słabym świetle radzi sobie bez zarzutu, to czujniki moim zdaniem wypadają kiepsko. Mają bardzo ostry i zbyt głośny – nawet na najniższym poziomie – dźwięk. Są też czasami zbyt czułe, aktywując się, gdy jedziemy koło jakiegoś samochodu zaparkowanego wzdłuż węższej ulicy. Sprawiało to, że finalnie czujniki po prostu wyłączyłem, bo bardziej mnie one rozpraszały, niż pomagały. Jeep ma na tyle regularne linie nadwozia, że bez problemu da się nim parkować opierając się tylko o swoich zmysłach.
Cena i podsumowanie
Cennik Renegade’a startuje od 69 900 zł, a kombinacja taka jak w testówce, czyli wersja Limited, połączona z benzyną 1.4 i audomatem kosztuje od 99 200 zł. Egzemplarz testowy został jeszcze mocno doposażony bo chociażby aktywny tempomat, system multimedialny, charakterystyczny lakier, zdejmowany dach, kamera cofania czy ksenony znajdują się na liście dodatków, a nie wyposażenia standardowego. W efekcie taka wersja na dużym wypasie jak testowa oznacza wydatek 137 140 zł. Nie jest to mała kwota, ale jednak za samochody mające unikalny charakter trzeba zapłacić więcej. Mamy tak w Mini, mamy też w Jeepie.
Każdy chce mieć Wranglera. Jeśli ktoś twierdzi, że nie chce, to oznacza, że po prostu miał z tym samochodem zbyt mało do czynienia i jeszcze nie wie, że go chce. Jednocześnie nie każdy może chcieć go na swój podstawowy samochód, taki do jazdy na co dzień. Renegade jest właśnie dla takich osób – które chcą poczuć klimat Jeepa, cieszyć się akcentami związanymi z tą marką obecnymi w wielu miejscach, ale chcą też mieć samochód przystępny, który nie został stworzony do podróży po bagnach, a do jazdy po drogach w mieście i poza nim.
Testowany Jeep zdecydowanie przypadnie też do gustu tym, którzy chcą mieć nietuzinkowy (i dobry) samochód, a niekoniecznie mają na tapecie w telefonie ustawionego Jeepa Wranglera przedzierającego się akurat przez jezioro. Ich oczekiwania Renegade też spełni w 100% – zwłaszcza w takim kolorze, jak egzemplarz który dostałem do testu. Bo obok niego po prostu nie da się przejść obojętnie.
Polecam też obejrzeć mój wideotest opisywanego Jeepa:
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | Benzyna 1.4 MultiAir, 140 KM (5500 rpm), 230 Nm (1750 rpm) |
Przeniesienie napędu | 6-biegowa skrzynia automatyczna, przednie koła |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 7,5 l / 5,0 l / 5,9 l (test: 8,3 l) |
Osiągi | V-max 181 km/h, 0-100 km/h w 11,0 sekund |
Cena | 69 900 zł (bazowa wersja M) / 99 200 zł (Limited z 1.4 MultiAir i automatem) / 137 140 zł (egzemplarz testowy) |