Nowy Mercedes Klasy S W223 – zdjęcia, wnętrze. Dobry kierunek?

Czytając niejedną powieść science fiction lub oglądając film traktujący o tej tematyce z przeszłości, w przewidywaniach ich autorów okolicach 2020 roku powinniśmy samochody zastąpić indywidualnymi pojazdami latającymi i być otoczeni przez roboty. Takie o inteligencji C-3PO z Gwiezdnych wojen, a nie asystentów głosowych w samochodach.

Nic takiego nie ma miejsca i twórcy zbyt optymistycznie patrzyli na stopień i kierunek rozwoju technologii, jednocześnie nie ma co zaprzeczać, że i tak jest on ogromny. Tyczy się to również motoryzacji, która w ostatnich kilkunastu latach wyewoluowała w sposób nieprawdopodobny pod kątem przerabiania samochodów na komputery – co widać najbardziej we wnętrzach samochodów. I to właśnie na kabinie nowego Mercedesa Klasy S chciałbym się skupić, ponieważ utożsamia ona idealnie aktualnie panujące trendy w projektowaniu kokpitów samochodowych. Wcale nie takie pozytywne moim zdaniem. O nowej flagowej limuzynie z gwiazdą na masce mogę pisać, ponieważ przed jej premierą do Internetu wyciekły (konkretnie pojawiły się na Twitterze raymeechen) zdjęcia egzemplarzy przedprodukcyjnych, bez żadnego kamuflażu. Rzućmy dla formalności okiem też na nadwozie.

Mercedes Klasy S W223 – zdjęcia

O wyglądzie nadwozia nie będę się wypowiadał – czytałem sporo głosów krytycznych, ale dla mnie wygląda całkiem nieźle. Tzn. z przodu jest naprawdę ładne, z tyłu kiepskie, wyciągając średnią wychodzi wspominana ogólna ocena. Wnętrze tego auta jednak bardziej zwróciło moją uwagę. Według zamieszczonej fotografii Mercedes bardzo mocno wykastrował je z wielu fizycznych elementów sterujących, stawiając na minimalizm i ekrany dotykowe.

Widać tutaj mocną inspirację Teslą, która jest obecnie najgorętszym producentem samochodów na świecie i która za jeden ze znaków rozpoznawczych wybrała właśnie zupełnie nowe podejście do tworzenia wnętrz. Przyznam od razu, że żadną Teslą nie jeździłem, więc nie wiem jak te rozwiązania sprawdzają się w niej. Miałem jednak kontakt z trochę mniej, ale wciąż mocno skomputeryzowanymi wnętrzami samochodów. Do pewnego momentu przenoszenie funkcji na ekrany dotykowe ma sens. Zamiast tony małych przycisków na konsoli centralnej mamy dzięki temu ich mniej, ewentualnie jakieś pokrętło, a wiele z opcji wyświetla się tylko czasami na ekranie LCD. Ale to rozwiązanie jest dobre, gdy zachowany zostaje balans. Gdy np. panel klimatyzacji ma swoje elementy sterujące, gdy owe pokrętło faktycznie jest gdzieś pod ręką.

Ostatnio widzę jednak trend, w myśl którego kolejni producenci stawiają sobie za cel jeszcze mocniejsze pójście w stronę minimalizmu. Grupa Volkswagena, PSA czy właśnie Mercedes W223 to idealny na to przykład. Przykład, na przesadę, która w końcu przestała być nowoczesna, a stała się niewygodna. Aby trafić w wirtualny przycisk, trzeba na niego spojrzeć. Fizyczny można wyczuć pod palcem – a chyba każdy się zgodzi, że im mniejsze rozproszenie uwagi kierowcy, tym lepiej. Kolejną kwestią jest sam wygląd – osobiście wnętrza bez przycisków czy pokręteł mi się nie podobają. Wyglądają tak surowo, nie mają „tego czegoś”. Zwłaszcza odczuć można to w limuzynie Mercedesa, gdzie owe „coś” zdecydowanie jest pożądane dla osób, płacących za nią kilkaset tysięcy złotych.

Czemu zatem tak się dzieje? O pierwszym powodzie już wspominałem – Tesla jest obecnie na topie i wielu producentów chce pokazać, że też idą w modną stronę. Tak jak to było w przypadku iPhone’a – gdy on wprowadził wcięcie w ekranie, nagle cały rynek chciał się pod ten trend podłączyć. Ważniejszą kwestią jest moim zdaniem jednak oszczędność. Wmontowanie w deskę rozdzielczą większego ekranu dotykowego to nie jest ogromny koszt – czego dowodzą chociażby tanie tablety z Androidem mające ekrany nieraz lepsze, niż w kosztujących ponad 100 000 zł samochodach. A tam przecież za kilkaset złotych dostaje się całe urządzenie, panel jest tylko ułamkiem kosztu. Zwłaszcza zamawiany przez ogromny koncern motoryzacyjny.

Tymczasem zaprojektowanie odpowiednio działających przycisków, zamontowanie ich, połączenie z komputerem, różnicowanie w zależności od zamówionego wyposażenia – to są realne koszty, które można podążając za nowoczesnością wyeliminować. Z negatywnymi konsekwencjami dla ergonomii. Tekst ten napisałem przy okazji publikacji zdjęć Mercedesa, ale nie chcę wieszać psów tylko na tej marce. Być może nawet więcej przycisków pojawi się na kolejnych fotografiach, pokazujących tunel środkowy. Chciałem posłużyć się jedynie przykładem nowej Klasy S, aby przedstawić pewien problem wielu firm z branży. Nowoczesność w samochodach jest super i nie jestem wyznawcą hasła „teraz to już nie są prawdziwe samochody” – ale niech ta nowoczesność nie zapomina o, wcale nie staromodnej, wygodzie.

Najnowsze teksty

Hyundai Tucson 1.6 230 KM Hybrid Executive – TEST

Nowy Hyundai Tucson pojawił się na rynku w 2020 roku i wiele osób zaskoczył swoim wyglądem, który był wyraźnie...