Generacja W205 Mercedesa Klasy C oferowana jest klientom od 2014 roku, a w 2018 przeszła ona facelifting. Do testów trafiła mi się wersja C200 4Matic, już po kuracji odświeżającej. Wyposażona była ona też w pakiet AMG, dlatego uznałem, że zasadne będzie przegonić ten samochód po jednej z najlepszych dróg jakie znam w Polsce – DK58 na wschód od Szczytna.
Zanim o wrażeniach z jazdy opowiem, wypada odpowiedzieć na porcję pytań o Mercedesie – takich, na które ktoś zainteresowany tym samochodem chciałby poznać odpowiedź, albo chciałby, ale jeszcze o tym nie wie.
1. Jak można Klasę C wyróżnić?
W chwili obecnej nie jest to już takie łatwe, bo model ten kilka lat na karku już ma, a na dodatek na drogach spotkać można sporo Mercedesów o podobnej do Klasy C stylistyce. Jedną z możliwości jest zamówienie topowej odmiany np. AMG C63 S, z czerwonymi zaciskami hamulców i zachęcającym do grzeszenia w tunelach wydechem. Drugim, mniej hardcore’owym wyjściem jest sięgnięcie po pakiet stylistyczny AMG, co miało miejsce w egzemplarzu testowym.
Za 12 043 zł dostaje się felgi o klasycznym wzorze AMG i wyostrzone elementy nadwozia np. zderzaki. Przy okazji otrzymuje się też usportowione zawieszenie i układ kierownicy. Skupiając się na razie jednak na kwestiach stylistycznych – pakiet AMG robi tu robotę. Samochód nie jest może drogowym jednorożcem, ale w trakcie trwania testu przyciągnął spojrzenie niejednej osoby. Swoją drogą usportowione nadwozie połączone z czarnym lakierem to dla mnie bardzo udana kombinacja – sprawiająca, że Klasa C wygląda z jednej strony bojowo, a z drugiej elegancko.
2. Czy testowany egzemplarz ma Multibeam LED?
Tak, ten element wprowadzony został do Klasy C wraz z najnowszym liftingiem i kosztuje 8640 zł.
3. Czym się wyróżniają?
Zaraz po odpaleniu silnika światła dają o sobie znać, wykonując ciekawy taniec, który możecie zobaczyć powyżej. Już po wprawieniu auta w ruch ich inteligentna natura pozwala na jazdę przez cały czas na światłach drogowych – określone partie LED’ów są na bieżąco wygaszane, aby nie oślepiać innych kierowców. Jechałem w ten sposób po pozamiejskich drogach przez kilkadziesiąt kilometrów i nikt mi nie błysnął długimi sygnalizując, że go oślepiam – zakładam więc, że z niezawodnością tego rozwiązania nie ma problemów. A dzięki jego stosowaniu przez cały ten czas podróżować mogłem z doskonale oświetlonym prawym poboczem i gdy żaden samochód nie jechał z naprzeciwka – też lewym. Łącząc to z generalnie mocnym strumieniem światła uważam, że Multibeam LED są warte każdej złotówki kupując ten samochód. Można narzekać na ceny dodatków w klasie premium – ale nie w tym przypadku.
4. Jakie wrażenie robi wnętrze?
Pomimo upływu lat wciąż moim zdaniem prezentuje się całkiem świeżo i gdyby ktoś mi wykasował z pamięci projekt tego kokpitu i pokazał jego zdjęcie – śmiało mógłbym założyć, że pochodzi ono z jakiejś rynkowej premiery. Dodatkowo Mercedesowi udało się w zgrabny sposób przemycić do kabiny sporą ilość fizycznych przycisków, których obecności się za bardzo nie odczuwa. Naprawdę miło mi się w tym samochodzie siedziało.
5. A jak wypada pod kątem jakościowym?
Testówka została hojnie doposażona materiałowo, bo deska rozdzielcza i fotele pokryte zostały w niej skórą, a konsola centralna i tunel środkowy – drewnem. Tam gdzie znalazły się tworzywa sztuczne (czyli w dolnych częściach kokpitu), mają one miłą dla oka fakturę i są miękkie, nawet w najniższych partiach drzwi. Detale w postaci przycisków i przełączników są dopracowane i fajnie działają. Ten idealny obraz psuje trochę trzeszcząca przy mocnym naciskaniu deska rozdzielcza. Ponieważ jednak podczas jazdy nie hałasuje ona, nic nie dzieje się też przy lżejszym nacisku – nie traktuję tego jako realny problem. W klasie premium można jednak oczekiwać perfekcji i punktować każde odstępstwo od niej.
6. Czym są czarne kwadraty na kierownicy?
Są to gładziki dotykowe – prawym można sterować systemem inforozrywki, a lewym komputerem w zegarach. Dobrze reagują one na dotyk, również po założeniu rękawiczek i są moim zdaniem bardziej estetyczne niż klasyczny „krzyżak” – to są plusy tego rozwiązania. Minusem jest z kolei gorsza ergonomia niż w przypadku tradycyjnych rozwiązań. Z gładzików i tak korzysta się wygodnie i mnie one nie przeszkadzały, ale np. podczas szybkiego przewijania zawsze fizyczne przyciski są górą. Tak jest i będzie – przynajmniej dopóki Mercedes nie wymyśli, jak obsługiwać samochód za pomocą myśli.
7. Czy zegary są klasyczne?
Nie, wraz z liftingiem tradycyjne tarcze zastąpione zostały panelem LCD. Jest on jednak zgrabnie wkomponowany w głębokie tuby, co mi się spodobało – bardziej niż prostokątny tablet robiący za zegary np. w nowej Klasie A. W Klasie C mamy z jednej strony klasykę, a z drugiej nowoczesność i funkcjonalność, którą oferuje ekran pozwalający chociażby modyfikować zawartość prawego zegara.
8. Czy można sterować samochodem głosowo?
Nie, lifting Klasy C nie przyniósł ze sobą nowego systemu MBUX, tylko zaktualizowany Comand. Oznacza to, że słowa „Hej Mercedes” nie spotkają się z odpowiedzią samochodu, ekran centralny nie jest też dotykowy.
9. Jak wypada Comand?
Pozytywnie pod kątem sterowania – dotyku bezpośrednio ekranu co prawda nie obsługuje, ale można korzystać zarówno z gładzika na kierownicy, jak również z gładzika na tunelu środkowym lub znajdującego się pod nim pokrętła. Mnie osobiście najwygodniej korzystało się z pokrętła, bo pod nie system jest zoptymalizowany. Nawiguje się po nim łatwo, moduły ładują się szybko, a menu nie powodowało u mnie problemów ze znalezieniem poszczególnych funkcji. Osobiście poszerzyłbym tylko przestrzeń na tekst, a zmniejszył znajdujące się obok grafiki wizualizujące poszczególne funkcje. Pozwoliłoby to unik. urywania niektór. pozyc. w menu.
10. Po czym poznać klasę premium?
Chociażby po tym, że kupuje się samochód dwukrotnie droższy niż bazowa wersja, płaci za niego grubo ponad 200 000 zł, a po lewej stronie kierownicy ilość zaślepek pokazuje, jak wiele rzeczy można jeszcze by domówić.
11. Czy jednak na pokładzie czegoś brakuje?
Według mnie nie. Z bardziej widocznych braków, biorąc pod uwagę standardy rynkowe, nie było aktywnego tempomatu, ale za to obecny był dostęp bezkluczykowy, topowe światła LED, solidne audio firmy Burmester, odpowiednio luksusowe materiały wykończeniowe, rozbudowane multimedia. Taki egzemplarz mógłbym mieć i niczego by mi w nim na co dzień nie brakowało.
12. Gdzie jest dźwignia zmiany biegów?
W prawej manetce przy kierownicy. Jest to charakterystyczne rozwiązanie dla Mercedesa i wymaga przyzwyczajenia, bo ja parę razy złapałem się na tym, że chcąc przetrzeć szybę sięgałem za kierownicę prawą ręką, a nie lewą – bo jednokrotne wyzwolenie wycieraczek odbywa się poprzez lekkie wciśnięcie lewej manetki. Mocniejsze to spryskiwacz, a obrócenie końcówki aktywuje ciągły tryb pracy. Pod kątem ergonomii to rozwiązanie wypada jak dla mnie OK, więc tak jak wspominałem wyżej – zostaje tylko kwestia przyzwyczajenia. Na plus wypada zaliczyć fakt, że tunel środkowy bez dźwigni do zmiany biegów wygląda estetyczniej.
13. Czy tylko 3 parametry indywidualnego trybu jazdy są wystarczające?
Tak, bo ustawić można to co najważniejsze, czyli sposób pracy układu kierowniczego, silnika oraz ESP. Nic więcej mi nie potrzeba.
14. Jak kabina wygląda w nocy?
Stylowo, bo dzięki pakietowi ambientowemu nie brakuje we wnętrzu dekoracyjnych źródeł światła, których kolorem można sterować – odcieni do wyboru jest 64, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Instrumenty pokładowe podświetlone są na bladopomarańczowy kolor, który nie gryzie się z większością barw podświetlenia ambientowego. Klimat panujący w kabinie Klasy C po zmroku jest naprawdę przyjemny.
15. Jak prezentuje się kluczyk?
Całkiem stylowo. Dodatkowo jest on mały, lekki, ma opływowy kształt, więc o ile ktoś nie założy mocno za ciasnych spodni, to kluczyk nie powinien być w ich kieszeni odczuwalny.
16. Ile miejsca jest z tyłu?
Przy 185 cm wzrostu na nogi nie miałem zbyt dużego zapasu, ale te 2 cm były wystarczające. Nad głową za to do możliwości pełnego wyprostowania się brakowało mi jakiś 4-5 cm i nie pomagał w tym panoramiczny dach, bo aby trafić w spowodowane nim zagłębienie, musiałbym nienaturalnie przechylać głowę. Gdybym siedział centralnie problematyczny mógłby być też mocno wystający tunel środkowy, więc tylna kanapa Klasy C nie jest przyjaznym środowiskiem dla rosłych pasażerów.
17. Ile miejsca jest w bagażniku?
480 litrów. Kształty przestrzeni bagażowej nie są zbyt regularne, chociażby podłoga trochę podwyższa się przy styku z tylną kanapą. Za to W205 ma solidny jak na sedana otwór załadunkowy.
18. Ile ten samochód kosztuje?
Około 250 000 zł. Na tę kwotę zalicza się 170 000 zł, które trzeba zapłacić za wersję C200 4Matic i 80 000 zł, które kosztują dodatki. Cena bajerów wydaje się duża, ale klikając sobie w konfiguratorze bardzo szybko można ją osiągnąć. 18 000 zł za pakiet AMG zewnętrzny i wewnętrzny, 8000 zł za światła LED, 3000 zł za dostęp bezkluczykowy, 4500 zł za audio Burmester. Kilka bajerów i już mamy równowartość Dacii Sandero. A zaznaczanie kolejnych, przydatnych i fajnych opcji przychodzi niemniej łatwo.
Trochę o Mercedesie Klasy C już wiadomo, czas ruszyć w drogę…
Zanim jednak na docelową DK58 dojechałem, musiałem opuścić Warszawę. Jazdę testową odbywałem w dzień pracujący, startowałem około godziny 10:00, więc uznałem, że przejadę się kawałek po mieście, aby móc od razu sprawdzić spalanie. Po kilkunastu kilometrach w centralnych obszarach stolicy Polski komputer pokładowy pokazał mi 8,4 litra. Wersja C200 oznacza obecność pod maską silnika benzynowego R4 1.5 o mocy 184 KM.
Następnie wkroczyłem na DW631, która miała doprowadzić mnie do Serocka. DW631 na odcinku Warszawa-Serock to ciekawy przypadek – mający kiepską jakość nawierzchni, miejscami na poziomie drogi lokalnej, a z ruchem większym niż na niejednej drodze krajowej. Patrząc jednak na pozytywny kiepskiej nawierzchni DW631 – już na samym początku miałem idealne miejsce do sprawdzenia sposobu pracy zawieszenia Mercedesa.
Pakiet AMG oznacza, że samochód jest obniżony i usztywniony. Czy to było czuć? Tak. Czy przeszkadzało? Nie. Zawieszenie testówki było zestrojone dosyć sprężyście, przez co szczególnie poprzeczne nierówności powodowały unoszenie się całego samochodu. Było ono jednocześnie bardzo skuteczne w ograniczeniu hałasów podczas pokonywania nierówności, a także dobrze radziło sobie w neutralizowaniu np. popękanych, lekko zapadniętych partii asfaltu. Taka charakterystyka powodowała, że pomimo odczuwania niedoskonałości nawierzchni, nie miałem wrażenia, że samochód się męczy podczas ich pokonywania, a co za tym idzie mnie nie irytowała podróż w takich warunkach. Co nie zmienia faktu, że zjeżdżając z DW631 nie czułem smutku – jazda w leśnym tunelu, który ta droga zapewnia jest OK, ale natężenie ruchu i jakość nawierzchni sprawiają, że jest to miejsce do przejechania i zapomnienia. Przy wyjeździe z Warszawy ze średnią prędkością 51 km/h komputer pokazywał spalanie równe 6 litrom.
Nawierzchnia zdecydowanie poprawiła się po skręcie na DK61 nad Zegrzem. Zwłaszcza nowo wybudowana, dwujezdniowa obwodnica Serocka przypadła Klasie C do gustu, bo samochód ten w równy asfalt wgryzał się niczym zombie z The Walking Dead w nieumarłych jeszcze ludzi. Zapewniał świetną stabilność podczas jazdy z wyższymi prędkościami, dzięki zawieszeniu duży komfort podróży, a to wszystko okraszone było niepozostawiającym wiele do życzenia wyciszeniem. Silnik jadąc zgodnie z limitem na DK61, czyli 100 km/h trzymał się na obrotach w okolicach 1700 rpm i też nie dawał o sobie znać.
Za Serockiem DK61 przemieniła się w zwykły, jednojezdniowy szlak. Drogę do przejechania i zapomnienia, ze względu na sporą ilość terenów zabudowanych, mało ciekawych zakrętów, duży ruch i większe niż przeciętne nagromadzenie kierowców wyprzedzających w niebezpiecznych miejscach. W związku z tymi okolicznościami czym prędzej przełączyłem samochód w tryb Comfort, który temperował trochę reakcje silnika na operowanie pedałem gazu.
Dopiero w trybach Sport i Sport+ można w pełni poczuć, że pod prawą stopą ma się 184 KM, a w niektórych sytuacjach 198 KM. 14 KM ekstra wynika z obecności dodatkowej instalacji elektrycznej, bo Mercedes Klasy C C200 to obecnie miękka hybryda. Nie pozwalająca na jazdę tylko „na prądzie”, ale dzięki dodatkowym akumulatorom i silnikom elektrycznym mająca płynniej działający system start-stop i podczas ostrego deptania pedału gazu, trochę dodatkowego kopa. Co ciekawe system hybrydowy Mercedes nazwał EQ Boost, czym w dosyć bezpośredni sposób strollował silniki EcoBoost od Forda.
Na wykorzystanie pełnej mocy jednostki napędowej liczyłem po wjechaniu na kręte mazurskie asfalty – najpierw musiałem jednak przemęczyć się na drogach Mazowsza. Klasa C robiła co mogła, aby uprzyjemnić mi pokonywanie kolejnych kilometrów DK61, a później DK57, na którą po pewnym czasie skręciłem – ale nawet na liście opcji nie znalazła się w niej niestety możliwość teleportacji przez licznie obecne tereny zabudowane. Właściwie jedyny naprawdę ciekawy odcinek drogi przed wjazdem w „rasowe Mazury” napotkałem na DK57 około 100 kilometrów od Szczytna – w okolicach Przemiarowa/Dzierżanowa. Kilka fajnych zakrętów, a przede wszystkim ogromne, otwarte przestrzenie po lewej i po prawej stronie. Pomimo jeszcze typowo zimowego stanu roślinności, byłem pełen uznania dla zdolności tworzenia cieszących oko krajobrazów przez naturę.
Symbolicznym punktem, gdzie zaczęły się wspominane w poprzednim akapicie „rasowe Mazury”, były Chorzele. Więcej zakrętów, więcej lasów, mniej terenów zabudowanych – wiedziałem, że jestem na dobrej drodze. Przy okazji złapałem się na tym, że ani razu podczas ponad 100 kilometrów podróży nie pomyślałem o skrzyni biegów. Wynikało to z tego, że 9-stopniowy automat, w który wyposażona została testówka podczas normalnej jazdy działał praktycznie niezauważalnie – szybko zmieniał biegi, robił to zgodnie z oczekiwaniami, starał się maksymalnie upłynnić jazdę chociażby ruszając z „dwójki”.
Dojeżdżając do Szczytna komputer pokładowy, który zresetowałem wjeżdżając na jednojezdniową drogę za Serockiem, pokazywał średnie spalanie równe 5,7 litra/100 km, uzyskane na dystansie 109 kilometrów, przy średniej prędkości 67 km/h. Jeżdżąc poza miastem bez obaw o dostanie mandatów, ale bez zamulania np. podczas wyjazdu z terenów zabudowanych – takiego zużycia paliwa należy się w C200 spodziewać.
Skręcając w Szczytnie na DK58 wiedziałem, że podany powyżej wynik spalania jest nie do utrzymania. Samochód wszedł w tryb Sport, a ja miałem zamiar przekonać się co C200 naprawdę potrafi na genialnych zakrętach, jakie ta droga oferuje. Okazało się, że potencjał ma jak na sedana naprawdę spory. O zawieszeniu już mówiłem – sprężyste zestrojenie sprawiło, że o żadne niepożądane przechyły podczas ostrzej pokonywanych łuków nie musiałem się martwić.
Układ kierowniczy w trybie sportowym stawia w C200 z pakietem AMG spory opór i też gwarantuje bezpośrednie reakcje samochodu na poczynania kierowcy. Nie jest on brutalnie bezpośredni, jak w autach typowo sportowych – czuć w nim pewne wygładzenie, którego celem jest zapobiegnięcie nerwowym ruchom samochodu na drodze, ale i tak sposób prowadzenia testowanego Mercedesa pozwalał mi czerpać z jazdy po mazurskich zakrętach dużo frajdy. O brak problemów z pod- czy nadsterownością dbał dodatkowo napęd na cztery koła 4Matic. Ani razu nie przyszła mi do głowy myśl, że samochód zaczyna wymiękać i mnie w jakiś sposób ograniczać.
Na wyjściach z zakrętów mogłem też sprawdzić zachowanie silnika. Dźwięk generowany przez niego na wysokich obrotach jest neutralny – taki jak większość współczesnych małych turbobenzyn. Nie irytuje, ale też uszu nie urywa i nie zwraca się na niego większej uwagi. Na dynamikę nie mogłem narzekać, bo niemal 200 KM nie pozwalało na poczucie się niczym pilot F16 pod kątem przeciążeń, ale gwarantowało fajne przyspieszenie praktycznie w każdej partii prędkości, pozwalając bezpiecznie wyprzedzać bez konieczności czekania na idealne warunki. Na Mazurach jest to szczególnie ważne, bo przy geometrii dróg długie proste nie zdarzają się często. Szybka jazda po mazurskich zakrętach oznaczała też większe wyzwanie dla skrzyni biegów. Automat robił co mógł wachlując 9 przełożeniami, ale czasami zdarzało mu się trochę zaspać w znalezieniu odpowiedniego przełożenia. Nie na tyle, aby mnie to irytowało, ale też nie na tyle, bym mógł napisać mu laurkę. Za to zastrzeżeń nie miałem żadnych do czułości pedału gazu w trybach Sport i Sport+ i zachowania auta w sytuacjach nie wymagających kickdownu. Komputer trzymał silnik na wysokich obrotach, a każdy ruch prawą stopą momentalnie przekładał się na przynajmniej lekkie wyrwanie samochodu do przodu.
Podróżując po DK58 zaliczyłem zgona zrobiłem Mercedesowi pamiątkową fotkę w miejscowości Zgon i zacząłem kierować w kierunku Warszawy. Wyjeżdżając rano z garażu w zbiorniku miałem 3/4 paliwa. W Piszu, czyli po pokonaniu 240 kilometrów cyfrowa wskazówka była dopiero w połowie skali. 60 litrowy bak i przyzwoite spalanie robią swoje, więc w Klasie C nie trzeba diesla, żeby rzadko w trasie gościć na stacjach benzynowych.
Ogólnie kilka dni oraz podróż na Mazury testowanym Mercedesem wspominam bardzo miło – przede wszystkim ze względu na to, jak ten samochód się prowadzi. To nie jest limuzyna prezesa, w której lepiej siedzieć z tyłu. To auto stworzone dla kierowcy, który chce mieć na co dzień eleganckie nadwozie i duży ogólny poziom komfortu (nie wyrażany jedynie miękkością amortyzatorów), a gdy najdzie go ochota na ostrzejszą przejażdżkę – oczekuje pewności, że auto nie wymięknie na wymagającej partii zakrętów. Mercedes C200 z pakietem AMG według mnie to zapewnia.