Z okazji Nocy Mauzerów 2019 Volvo sprowadziło do Polski prawdziwe perełki swojej historii – modele mające po kilkanaście albo kilkadziesiąt lat (i mam tutaj na myśli też 92-latka) i obecnie swoje życie spędzające w muzeum. Podróż do naszego kraju sprawiła jednak, że mogły one znowu wkroczyć do akcji, a ja mogłem sprawdzić je na torze.
Oczywiście nie robiłem tego z gazem w podłodze i z zamiarem bicia rekordów. Ludziom z polskiego oddziału Volvo i tak należą się solidne słowa uznania za to, że przekonali centralę, by pozwoliła tymi samochodami jeździć tylu ludziom. Jednak nawet spokojna przejażdżka była w pełni wystarczająca, aby poczuć klimat starej motoryzacji i dostrzec różnice pomiędzy różnymi epokami. Tym bardziej, że część atrakcji dotyczyła zupełnie nowych samochodów, które można było sprawdzić na płycie poślizgowej. W kwestii klasyków, tego dnia przejechałem się trzema z nich.
Volvo 850R
Pierwszym było Volvo 850 R, mające pod maską silnik pięciocylindrowy 2.3 225 KM, pochodzące z 1995 roku. Samochód ten był w kolorze banana yellow i stanowił pokaz tego, że lata 90-te oferowały już naprawdę dużo znanych ze współczesnych modeli bajerów – tylko zarezerwowane były one po prostu dla węższej grupy, droższych aut. Bajerów pokroju kontroli trakcji czy elektrycznie sterowanych foteli z pamięcią.
Podczas krótkiej przejażdżki 850 R, czułem się z grubsza jakbym jechał dowolnym nowym samochodem. Moje postrzeganie tego auta zmieniał jednak fakt, że pochodziło ono z muzeum w Göteborgu. Świadomość, że model ten jeździł z powodzeniem w wyścigach samochodów turystycznych w latach 90-tych, też działał na wyobraźnię. Przecież to kombi!
Volvo 244 Turbo
Kolejnym samochodem, którym pokonałem krótki dystans było produkowane od lat 70-tych Volvo 244, gdzie pod maską pracował silnik benzynowy 2.1 Turbo. Ta pojemność pokazuje, jaka dowolność panowała w tamtych czasach w motoryzacji. Współcześnie chociażby przez przepisy dotyczące akcyzy, występujące np. w Polsce nikt o jednostce przekraczającej dwa litry w tak niewielkim stopniu nawet nie myśli. A wtedy myślał i wprowadzał ją na rynek.
Samochód ten zwracał też uwagę specyficzną skrzynią biegów, w której cztery najniższe przełożenia wrzucało się normalnie, za to „piątka” aktywowana była przyciskiem. Działała ona na zasadzie nadbiegu np. na długie trasy, przy czym wrzucenie jej nie musiało być połączone z naciśnięciem sprzęgła.
Volvo P1800 S
Najstarszym Volvo, jakim jeździłem tego dnia było P1800 S z 1966 roku. Ono akurat pochodziło z polskiej kolekcji, było na żółtych blachach i było normalnie dopuszczone do ruchu. Tutaj już motoryzacyjną klasykę czuć było z każdej strony. Chociażby we wnętrzu, gdzie zegary czy inne elementy sterujące miały styl, tak charakterystyczny dla wyrobów tamtej epoki. Był on naprawdę niesamowity i o ile o kabinie np. 244 można było powiedzieć „stara”, tak tutaj jedyne co można było o niej rzec, to „klasyczna”.
Samochód ten również specyficznie się prowadził – ogromna, cieniutka kierownica wykonana z drewna stawiała opór na poziomie, który jest już w dzisiejszych czasach niespotykany. O wieku konstrukcji świadczył też fakt, że… do końcówki dnia jazd (bo wtedy xxxx dorwałem) padły wycieraczki i obrotomierz. Ale i tak było to super doświadczenie. Na co dzień takim klasykiem jeździć bym nie chciał, bo jednak współczesne samochody oferują wiele udogodnień, które się przydają, jeśli ktoś chce dotrzeć do celu. Ale zabrać takiego klasyka na jakąś np. 100-kilometrową podróż poza miasto? To musiałoby być prawdziwe przeżycie.
Inne atrakcje
Tego dnia polski oddział Volvo przygotował również ciekawe aktywności związane z ich w pełni współczesnymi modelami. Miałem okazję pojeździć w terenie XC40 i XC60, a także przetestować zachowanie samochodu na płytach poślizgowych. Zainteresowanych tymi elementami, a także zobaczeniem nagrania z oczu kierowcy, zza kierownicy wyżej wymienionych klasycznych samochodów – zapraszam do obejrzenia poniższego filmu.