Rajd Barbórka 2018 – wrażenia z kibicowania na Karowej

Rajd Barbórki jest symbolicznym zakończeniem sportów motorowych w Polsce. Wydarzenie, które co roku ma miejsce na początku grudnia niezmiennie przyciąga fanów motoryzacji. Ja miałam okazję być na Karowej po raz trzeci i chciałabym podzielić się swoimi wrażeniami 56 finałowego odcinka Rajdu Barbórka w Warszawie.

Początek grudnia dla fanów motoryzacji oznacza Barbórkę, czyli imprezę, która kończy sezon sportów motoryzacyjnych. Największych miłośników nie odstrasza nawet pogoda. Idąc na Barbórkę zawsze należy liczyć się z tym, że pogoda jest loterią. Oczywiście najkorzystniej oraz najprzyjemniej jest, jeśli temperatura oscyluje trochę powyżej 0. W tym roku niestety było mroźnie, a termometry pokazywały około -7 stopni. Muszę przyznać, że stanie na takim mrozie jest dla mnie nie lada wyzwaniem, ponieważ należę do grupy osób, które szybko marzną i ogólnie mają małą tolerancję na ujemne temperatury. Jednak stwierdzam, że naprawdę było warto. Rajd dostarczył mi wspaniałych wrażeń zarówno tych wizualnych, jak i słuchowych. „Ryk” silników samochodów wyścigowych jest prawdziwą muzyką dla uszu.  Mroźna pogoda nie odebrała mi przyjemności z oglądania Rajdu.

Organizacja finałowego Odcinka Specjalnego na Karowej moim zdaniem była dobra. Jednak zabrakło mi dobrej oprawy komentatorskiej, jaka była za czasów Barbórki Krzysztofa „Szayi” Szajkowskiego. W 2015 roku kiedy byłam pierwszy raz na Karowej to właśnie „Szaya” wspaniale komentował oraz włączał publiczność do aktywności i wspólnej zabawy podczas kibicowania zawodnikom. Dla mnie najlepsza Barbórka była z „Szayą”. Obecnie komentator skupia się wyłącznie na faktach i informacjach. Trochę szkoda, że czasy tamtej Barbórki już minęły. Na trasie którą szłam do swojej strefy kibica nie znalazłam również miejsc, gdzie można kupić ciepłą kawę albo herbatę, a ze względów organizacyjnych nie można wnosić swoich termosów ciepłymi napojami. Może po prostu ją przeoczyłam, a była tuż za rogiem, ale fakt zostaje, że ciepłego napoju zdobyć mi się nie udało – a przy warunkach atmosferycznych by się one przydały.

Najważniejsi podczas tego wydarzenia są oczywiście zawodnicy i przejazdy.  W tym aspekcie nie brakowało mi niczego. Do pełni szczęścia mogłabym mieć jedynie kubek z ciepłą herbatą w rękach. Widowiskowe drifty wokół beczki oraz przejazdy sprawiały mi jak zawsze niezwykłą frajdę. Oczywiście trzymałam jak zwykle mocno kciuki za Kajetana Kajetanowicza i mnie nie zawiódł, podobnie jak w poprzednich latach na Barbórce.

Niestety na żadnym innym OS-ie z wyjątkiem Karowej  nigdy nie byłam. Mam nadzieję, że to nadrobię 2019 roku. Wrażenia z Karowej są niezwykłe, ale oglądanie Rajdu na pozostałych odcinkach specjalnych zapewne również dostarcza dużo przyjemności. Dlatego w nadchodzącym nowym roku chciałabym być na jeszcze jednym oprócz tego na Karowej.

Najnowsze teksty

Hyundai Tucson 1.6 230 KM Hybrid Executive – TEST

Nowy Hyundai Tucson pojawił się na rynku w 2020 roku i wiele osób zaskoczył swoim wyglądem, który był wyraźnie...