W dzisiejszych czasach crossovery coraz mocniej zaznaczają swoją pozycję na rynku, spychając bardziej tradycyjne formy nadwozia w pewien sposób na margines oferty u wielu producentów. Do tego grona nie należy jednak Volkswagen, u którego wciąż nie ma żadnego problemu, aby kupić np. Passata w wersji kombi. Również bez kłopotów skonfigurować go można za grubo ponad 200 000 zł. Zapraszam na test właśnie takiego topowego egzemplarza.
Na wspomnianą wyżej cenę składają się między innymi dodatki, które poprawiają aparycję kombi od Volkswagena. 18 calowe felgi o bardzo przyjemnym wzorze, czarny perłowy lakier i pakiet R-Line – te elementy dbają o to, aby Passat wyglądał tak dobrze, jak można i muszę przyznać, że robią to naprawdę skutecznie. Testowany Volkswagen bardzo przypadł mi do gustu za sprawą swojego prostego, „technicznego” designu, w którym jednak nie brakuje odpowiedniej porcji agresji, co finalnie owocuje projektem naprawdę miłym dla oka.
Samochód zatem ma wszelkie podstawy, aby się podobać, przy czym gorzej wypadają jego możliwości w kwestii wyróżnienia się w tłumie. Po odbiorze Passata do testów stałem się bardziej wyczulony na inne egzemplarze tego modelu, które podróżują po naszych drogach i naliczyłem ich naprawdę sporą ilość – szczególnie w czarnym kolorze. Dla niektórych ta wszędobylskość Passatów będzie wadą, dla innych atrakcyjne, a zarazem dyskretne auto będzie z kolei zaletą – wszystko zależy od oczekiwań danej osoby względem samochodu.
Wnętrze
Taką, a nie inną cenę testowego egzemplarza warunkuje również konfiguracja wnętrza. Przede wszystkim w oczy rzucają się tutaj jasne tworzywa i tapicerka – budują one w Passacie luksusowy i przyjemny klimat. Gdy dodamy do tego jeszcze bardzo duże okno dachowe, to tak skonfigurowany Volkswagen jest samochodem o naprawdę przestronnym i „antydepresyjnym” wnętrzu.
Pozytywne wrażenia potęguje jakość użytych materiałów, ponieważ cała górna część deski rozdzielczej (aż do wysokości tunelu środkowego) wykonana została z miękkiego, bardzo dobrze wyglądającego tworzywa. Mamy też wstawki z metalu o szczotkowanej fakturze, oszczędną ilość fortepianowej czerni – która do tej kabiny pasuje – a na fotelach skórę połączoną z alcantarą. Widać, że na wykończeniu Passata nie oszczędzano i chciano, aby pasażerowie poczuli się jak w aucie klasy wyższej – i to się udało.
Podobnie sukcesem zakończona została misja uczynienia testowanego Volkswagena samochodem prostym w obsłudze. Możliwości konfiguracyjnych jest tu całkiem sporo, ale ze znalezieniem pożądanych funkcji nie ma problemów, bo menu ekranu dotykowego jest dobrze przemyślane, podobnie jak sterowanie z kierownicy. W testowanym egzemplarzu na pokładzie znalazł się jeszcze system multimedialny starszego typu, gdzie ostały się fizyczne przyciski – zatem z przełączaniem się pomiędzy poszczególnymi modułami problemów nie ma. Najnowsze, wchodzące obecnie do sprzedaży egzemplarze mają już nowy ekran o lepszej jakości, ale oparty w zdecydowanie większym stopniu o przyciski dotykowe, zamiast fizycznych. Na szczęście fizyczne pokrętła w najnowszej wersji ekranu wciąż są dostępne.
Wnętrze Passata punktuje też dopracowaniem detali, które tu czuć. Chociażby wspomniany ekran centralny, w którym część informacji znika po oddaleniu palca od wyświetlacza, a pojawia się, gdy go zbliżymy. Mamy też bardzo funkcjonalne elektroniczne zegary. Są one trochę uproszczone względem tych z Audi w kwestii modyfikacji wielkości tarcz, ale wciąż jest to czołówka jeśli chodzi o cyfrowe zestawy wskaźników. Nawet po zmroku ambientowym oświetleniem można dokładnie sterować – intensywnością każdego źródła światła osobno. Nikt nas tutaj do niczego nie zmusza. Takie detale wpływają na odbiór i poczucie przyjazności całości.
Z tyłu Passata miejsca nie brakuje, ponieważ ustawiając przedni fotel „pod siebie” i siadając „za sobą”, przy 185 cm wzrostu na nogi mam jeszcze 10 centymetrów zapasu. Nad głową są to około 3 centymetry jeśli nie wceluję nią w przestrzeń zajmowaną przez panoramiczny dach, albo około 8 gdy wceluję. Bardziej naturalne jest umieszczenie głowy pod taflą szkła.
W bagażniku do dyspozycji Passat oddaje 650 litrów przestrzeni o regularnych kształtach. Mamy tutaj też kilka praktycznych elementów, takich jak kieszenie po bokach, uchwyty na siatki, elektryczne otwieranie klapy bagażnika czy możliwość złożenia lub rozłożenia haku holowniczego. Całość bagażnika wykończona została ciemną tkaniną – aby łatwiej było utrzymać ją w czystości. Jest to kolejny drobiazg pokazujący dopracowanie konstrukcji.
Jazda
Pod maską testowanego VW znalazł się topowy w palecie tego modelu silnik diesla, czyli 2.0 TDI BiTurbo o mocy 240 KM. Moc sugeruje słuszne osiągi i dokładnie z takimi mamy tu do czynienia, co jest szczególnie widoczne w przedziale prędkości 0-60 km/h. Wtedy wbicie w fotel jest konkretne i bardzo przyjemne, a cały sprint do setki trwa 6,3 sekundy. Przy wyższych prędkościach już tak brutalnie nie jest w kwestii przyspieszania, ale wciąż mamy tu do czynienia z mocą, która zapewnia świetne osiągi zawsze, gdy tego potrzebujemy. Miasto, droga krajowa, autostrada – wciskamy pedał gazu, a samochód posłusznie wyrywa do przodu.
Automatyczna skrzynia DSG dba o to, aby reakcja auta na intencje kierowcy była odpowiednia i robi to wzorowo. Automaty stosowane w grupie Volkswagena to ścisła rynkowa czołówka i testując Passata po raz kolejny się o tym przekonałem. Podczas jazdy o żadnych szarpnięciach nie ma mowy, biegi zmieniają się płynnie, a przekładnia bardzo dobrze interpretuje intencje kierowcy, dobierając odpowiedni bieg. Naprawdę miło się jeździ mając taki automat do dyspozycji.
W przypadku samochodów z dużą mocną istotne jest też to, w jakim stopniu kusi ona kierowcę do jej pełnego wykorzystania. W hothatchach kusi bardzo i jeżdżąc np. Renault Clio R.S. pojawiał się pewien rodzaj frustracji, że mając do dyspozycji taką rakietę trzeba „męczyć” się z ograniczeniami prędkości i ruchem drogowym. Passat ma od szybkich, małych hatchbacków jednak zdecydowanie bardziej cywilizowany charakter, a jego duża moc maskowana jest przez dobre wyciszenie czy komfortową atmosferę we wnętrzu. Te 240 KM oczywiście cały czas jest dostępne, cały czas ma się je w pamięci, ale Passatem najprzyjemniej jeździ się w sposób (w miarę) spokojny, tylko czasami pokazując wszystkim co drzemie pod maską. Dlatego taka wersja na co dzień nie jest męcząca, bo nie czujemy tak bardzo, że marnujemy potencjał samochodu np. na drodze z ograniczeniem do 50 km/h.
Gdy jednak zechcemy zrobić użytek z osiągów Passata, to zawieszenie i układ kierowniczy nie będą tutaj wąskim gardłem. Testowany model Volkswagena w odmianie Highline w standardzie oferuje wybór trybu jazdy i pracy zawieszenia – obecny wśród możliwości do wyboru poziom Sport nie nazywa się tak przypadkowo.
W trybie tym kierownica zaczyna pracować z odpowiednim oporem, samochód robi się bardziej czuły na jej ruchy i pozwala bardzo pewnie pokonywać zakręty z większymi prędkościami. Zawieszenie w trybie sportowym również usztywnia się, przez co o żadnych przechyłach nadwozia nie ma mowy – zwłaszcza gdy dodamy do tego obniżony fabrycznie dla najszybszych wersji Passata (2.0 TDI 240 KM i 2.0 TSI 280 KM) prześwit o 15 mm. Passat „na sporcie” dostarcza naprawdę dużo frajdy z jazdy.
Z kolei przełączenie wszystkiego na Comfort sprawia, że samochód wciąż dobrze się prowadzi, ale zdecydowanie bardziej premiuje spokojną jazdę. Kierownica stawia mniejszy opór, nie jest też tak czuła, a część mniejszych nierówności na drodze zdaje się znikać za sprawą zmniejszenia twardości zawieszenia. Dzięki wyborowi trybów jazdy dostajemy tutaj właściwie dwa samochody w jednym, zmieniane w zależności od potrzeb przyciskiem.
Podobne wrażenie można odnieść patrząc na wyniki spalania, ponieważ z jednej strony mamy tu do czynienia z samochodem o sportowych osiągach, a z drugiej zużycie paliwa jest na poziomie auta o mocy nawet dwukrotnie mniejszej. Bo w mieście testowany Passat spalał mi około 7,5-9 litrów, jadąc spokojnie wieczorem schodził nawet w okolice 7 litrów. Poza miastem, na drogach krajowych spalanie wynosiło 5,5-6 litrów, na drodze ekspresowej przy 120 km/h było to 6,5 litra, a na autostradzie 7,5-8 litrów. Naprawdę dobre wyniki.
Cena i podsumowanie
Wspominałem na wstępie, że testowany Passat kosztuje ponad 200 000 zł, dokładnie jest to 237 750 zł. Jest to naprawdę pokaźna kwota, za którą spokojnie kupić można chociażby Audi A6 z silnikiem 2.0 TFSI i jeszcze około 20 000 zł na dodatki dostanie. Przeznaczając jednak taką kwotę na Passata dostajemy samochód z praktycznie kompletnym wyposażeniem. Wyświetlacz Head-Up, pełne światła LED, wszelkiej maści asystenci parkowania, szklany dach, nawigacja, system kamer 360 stopni, skóra, alcantara – to wszystko jest tutaj obecne, brakuje jedynie masażu i pełnej elektryki foteli. Jeśli dodamy do tego topowy silnik i napęd na cztery koła 4Motion, to dostajemy auto w którym absolutnie niczego nie brakuje. Takie, w którym dokładnie widać i czuć za co płacimy.
Podsumowując, Volkswagen Passat w testowej konfiguracji to rewelacyjna fura, w której naprawdę czuć jej dopracowanie i przemyślenie każdego elementu. Mnie tym autem jeździło się świetnie i nawet starając się nie potrafię wskazać choćby jednej jego bardziej zauważalnej wady. Niektórzy będą kręcić nosem, że cena takiego Passata jest na poziomie aut typowo klasyfikujących się do klasy premium, a jednak Volkswagen w powszechnej świadomości w Polsce nie jest do grona aut luksusowych zaliczany.
Jednocześnie jeśli ktoś potrzebuje samochodu, który nie będzie ostentacyjnie manifestował swojej ceny, a dyskretnie zapewni wszystko to, czego od samochodu oczekiwać można na bardzo wysokim poziomie – to tak skonfigurowany Passat jest strzałem w dziesiątkę.
Polecam też obejrzeć mój wideotest opisywanego Volkswagena:
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | Diesel 2.0 TDI, 240 KM (4000 rpm), 500 Nm (1750-2500 rpm) |
Przeniesienie napędu | 7-biegowa skrzynia automatyczna DSG, napęd na 4 koła 4Motion |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 6,9 l / 5,1 l / 5,8 l (test: 7,7 l) |
Osiągi | V-max 238 km/h, 0-100 km/h w 6,3 sekundy |
Cena | 99 190 zł (bazowa wersja Trendline z 1.4 TSI 125 KM) / 186 490 zł (Highline z 2.0 TDI 240 KM) / 237 570 zł (egzemplarz testowy) |
[…] co sprawiło, że T-Roc prezentuje się jednak bardziej „lifestyle’owo” niż Golf czy Passat. Na tyle, aby nikt nie zarzucił mu że jest nudny, a jednocześnie aby nie zerwał zbyt mocno […]