Ford Fiesta to samochód z niezwykle bogatą rynkową tradycją, dostępny w sprzedaży od 1975 roku. Ja jednak dopiero na początku roku 2018 miałem pierwszą okazję spędzić z tym autem więcej czasu – a konkretnie w debiutującą w 2017 roku jego VIII generacją (Mk8). Zapraszam do przeczytania wrażeń z tego, jak wypadło pierwsze „starcie” z miejskim hatchbackiem Forda z segmentu B.
Pod względem wizualnym muszę przyznać, że trudno jest mi wydać o nowej Fieście jednoznaczny werdykt. Samochód bowiem sam w sobie mi się podoba, ale oceniając małego Forda w siódmym wcieleniu nie sposób jest nie porównywać go do poprzednika – i tutaj pojawiają się „schody”. Stara Fiesta miała w sobie dużą porcję zadziorności, z którą miejskiemu autu jest zdecydowanie do twarzy i która sprawia, że nawet po ładnych paru latach od premiery ten samochód dalej ma wszelkie podstawy, aby się podobać.
Fiesta Mk8 jest z kolei znacznie bardziej „grzecznym” pojazdem, dojrzalszym stylistycznie – pytanie czy nie aż za bardzo. Gusta są różne, dlatego na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Fakt moim zdaniem jednak zostaje, że nawet ze swoim spokojniejszym charakterem, nowa Fiesta wygląda po prostu przyjemnie i ładnie. Zwłaszcza, gdy jej nadwozie zdobi tak charakterystyczny, seledynowy kolor – wprost idealny do małego, miejskiego samochodu.
Wnętrze Forda
Zdecydowanie bardziej jednoznacznie ocenić mogę kabinę Fiesty, która bardzo mi się spodobała. Mamy tutaj klasyczne rozplanowanie poszczególnych instrumentów pokładowych, połączone z ciekawą formą, za sprawą której nikt „nudziarstwa” wnętrzu Forda nie powinien zarzucić. Tak samo dobrze wypada jakość zastosowanych materiałów, bo na przykład cała górna część deski rozdzielczej wykonana została z miękkiego, ładnie wyglądającego tworzywa – co nie zdarza się często w tej klasie. Tak samo nie można złego słowa powiedzieć o materiałach, z których wykonane zostały przyciski czy przełączniki.
To, co jednak moim zdaniem najbardziej wyróżnia Forda Fiesta Mk8 to kierownica. Została ona nie tylko obszyta bardzo dobrej jakości skórą, ale pod tą skórą znalazło się miejsce dla odpowiedniej porcji miękkiego materiału. Sprawia to, że całe koło kierownicze jest zarówno odpowiednio grube, jak również szalenie miłe w dotyku. Nieraz płacąc za samochód 2-3x więcej dostajemy robiącą gorsze wrażenie kierownicę, niż ma to miejsce w Fieście. Właściwie jedyną rzeczą, do której mógłbym się przyczepić we wnętrzu pod względem jakości jest fortepianowa czerń, której nie jestem fanem, a którą spotkać można w okolicach głównego wyświetlacza i kratek nawiewów.
Wyświetlacz, o którym wspominałem w Fordzie Fiesta Mk8 przejął zdecydowaną większość funkcji sterujących w samochodzie, dzięki czemu ilość fizycznych przycisków została w kabinie znacząco zredukowana. Na szczęście panel klimatyzacji oraz przyciski i pokrętła odpowiedzialne za podstawową obsługę systemu audio zostały w formie fizycznej, dzięki czemu odpowiednia „czystość” kabiny nie została uzyskana kosztem pogorszenia ergonomii.
Za pomocą ekranu dotykowego – wyposażonego w system SYNC 3 – sterować możemy bardziej zaawansowanymi funkcjami samochodu. W zależności od wersji wyposażeniowej wyświetlacz może mieć trzy różne wielkości. Bazowy wariant ma 4,2”, środkowy 6”, a największy – 8”. W egzemplarzu testowym znalazł się najbardziej okazały pod względem rozmiaru ekran, z którego korzysta się jak z dobrej jakości smartfona. Świetna ostrość wyświetlanego obrazu, natychmiastowa reakcja nawet na lekki dotyk, płynne przechodzenie przez poszczególne menu, które oparte są o duże i łatwo klikalne kafelki. Rewelacja.
Trochę gorzej wypada obsługa systemu audio z kierownicy, ponieważ z przyciski za nią odpowiedzialne znajdują się po obu stronach koła kierowniczego. Głośność regulujemy lewym kciukiem, podczas gdy piosenki zmienia się prawym. Da się z tym żyć, ale zdecydowanie wygodniej byłoby, gdyby wszystko dostępne było w jednym miejscu. Tak jak odpowiednio zgrupowane zostały przyciski do sterowania tempomatem czy komputerem pokładowym między zegarami – z ich obsługą żadnych problemów nie ma.
Z tyłu, gdy – przy swoich 185 centymetrach wzrostu – ustawiłem przedni fotel „pod siebie” i usiadłem „za sobą”, to na nogi miałem jeszcze minimalny zapas miejsca. Tzn. moje kolana w zależności od ułożenia nóg miały albo 1-2 centymetry wolnego, albo lekko stykały się z przednimi oparciami, ale w żaden sposób się w nie nie wbijały, co mogłoby powodować dyskomfort.
W testowanym egzemplarzu zamontowane zostało rozdzielone, bardzo długie okno dachowe, którego przednia część jest otwierana, a tylna nie. Przy takim rozwiązaniu siedząc z tyłu wolnego miejsca nad głową miałem jeszcze około 3 centymetrów, ale tylko w przypadku, gdy głową wcelowałem w przestrzeń z szybą i gdy roletka była zsunięta. Na szczęście nie trzeba przyjmować nienaturalnych póz, aby głowa wylądowała w miejscu, gdzie za sprawą okna dachowego jest najwięcej przestrzeni.
W bagażniku do dyspozycji oddanych zostaje wyjściowo przyzwoite, ale nie wyznaczające standardów w tej klasie 292 litrów, a przestrzeń bagażową rozszerzyć można do 1093 litrów. Pod podłogą bagażnika znalazł się płytki schowek na drobiazgi. W razie potrzeby podłogę tę można zdemontować i położyć na „właściwym” dnie przedziału bagażowego, w celu uzyskania jego maksymalnej pojemności.
Największa zaleta
Teraz czas przejść do zdecydowanie najmocniejszego punktu tego samochodu, za sprawą którego wszelkie dywagacje „wygląda zbyt spokojnie względem poprzednika, czy nie?” schodzą na dalszy plan – czyli sposobu prowadzenia się Forda Fiesty, który śmiało mogę określić słowem „rewelacyjny”.
Na taką ocenę składa się chociażby sposób działania układu kierowniczego. Przy niskich prędkościach samochód zachowuje się tak, jak można oczekiwać od auta miejskiego. Kierownica chodzi stosunkowo lekko, a auto sprawnie reaguje na ruchy nią. Nie jest to poziom najbardziej żywiołowych małych fur do miasta typu Renault Twingo, ale w pełni wystarcza, aby manewry na przy niskich prędkościach wykonywać sprawnie i czerpać też z tego trochę przyjemności.
Ciekawiej robi się przy wyższych prędkościach. Wtedy daje o sobie znać stojąca na bardzo wysokim poziomie precyzja, jaką cechuje się układ kierowniczy, co w połączeniu z odpowiednim oporem stawianym przez kierownicę przekłada się na świetne „czucie” samochodu podczas jazdy. Zakręty, pokonywane nawet z wyższymi prędkościami, nie stanowią dla Fiesty wyzwania, bo kierowca cały czas ma poczucie kontroli nad autem.
To poczucie wspierane jest przez bardzo dobrze zaprojektowane zawieszenie. Sztywne, powodujące, że samochód w zakrętach nie przechyla się na boki i jeszcze utwierdzające kierowcę w tym, że Fiesta pojedzie tam, gdzie chce. Jednocześnie na tyle komfortowe – zarówno pod względem skuteczności filtrowania nierówności, jak i wydawanych wtedy odgłosów – aby na co dzień jeździło się tym samochodem bezproblemowo i przyjemnie. Jeśli ktoś nie szuka komfortu za wszelką cenę, to hatchback Forda w kwestii zawieszenia oferuje idealny balans pomiędzy pewnością prowadzenia i wygodą podróży.
EcoBoost pod maską
Do sportowo nacechowanego układu kierowniczego i zawieszenia w Fieście bardzo dobrze pasuje – zastosowany w egzemplarzu testowym silnik – 1.0 EcoBoost o mocy 125 koni mechanicznych. To, co mnie w nim zaskoczyło to kultura pracy. Niby mamy tutaj do czynienia z jednostką 3-cylindrową, ale muszę powiedzieć, że podczas jazdy w ogóle tego nie czuć. Nie mamy tutaj wpadania w wibracje na niskich obrotach, a charakterystyczny warkot 3-cylindrowców obecny podczas zbliżania się wskazówki obrotomierza pod czerwone pole jest znacznie „wygładzony”, względem większości jednostek konkurencji. Mały EcoBoost zachowuje się po prostu tak, jak silniki mające jeden cylinder więcej.
Tak samo zachowuje się, jakby miał więcej mocy niż 125 KM, które faktycznie generuje. Duża tu zasługa momentu obrotowego, który dostępny jest już od 1400 rpm i który sprawia, że Fiesta praktycznie zawsze ma odpowiednią ochotę do przyspieszania. Redukcje w wielu przypadkach nie są tu potrzebne, ale za sprawą świetnie pracującej skrzyni biegów gdy trzeba trochę „pomieszać” lewarkiem, to jest to przyjemność, a nie obowiązek. Kolejne biegi wchodzą z odpowiednim oporem, skok dźwigni nie jest zbyt długi, a każde wbicie kolejnego przełożenia jest satysfakcjonujące.
EcoBoost pozytywnie wypada również w kwestii spalania. W mieście w zależności od tego na jak intensywny ruch uliczny napotkamy, spalanie waha się w granicach 5,5-7,5 litrów (potrzeba naprawdę wbić się w ostry korek, aby komputer wskazał wynik wyższy, niż 7 litrów). Poza miastem przy prędkościach oscylujących wokół 90-100 km/h spokojnie osiągnąć można wyniki z przedziału 4-5 litrów. Przy 120 km/h spalanie wynosi 5,6 litra, a na autostradzie i 140 km/h na liczniku rośnie do 7,2 litra.
Podróżując po terenie zabudowanym, poza wymienionymi wyżej wynikami spalania na ekranie komputera pokładowego, w oczy rzucają się też bardzo małe lusterka, jakie zamontowano w Fieście. Rozumiem, że w aucie tej klasy nie ma co spodziewać się „uszu” tak okazałych, jak w jakimś SUV’ie, ale wciąż uważam, że chociaż o kilka centymetrów w pionie i poziomie mogłyby urosnąć, aby pozwalały lepiej widzieć co dzieje się na sąsiednich pasach. Tak samo wyczucie krańców nadwozia testowanego Forda nie jest idealne, bo np. opadająca maska sprawia, że nie jest ona w żaden sposób widoczna przez przednią szybę. Fiesta to wciąż niewielki samochód, więc przez swoje gabaryty nie będzie powodowała dużych trudności w manewrowaniu. Fakt jednak zostaje, że nie będzie go też przesadnie ułatwiać.
Cena i podsumowanie
Ford Fiesta, który trafił mi się do testu został bardzo hojnie doposażony w fabryce. Na wyposażeniu standardowym wersji Titanium znalazło się chociażby ambientowe oświetlenie, aluminiowe felgi 16”, skórzana kierownica, manualna klimatyzacja czy system multimedialny SYNC 3 z ekranem 6,5” cala. Ale za nawigację, system audio B&O Play, panoramiczny dach, kompletnych asystentów parkowania (czujniki + kamera + cross traffic alert + system automatycznego parkowania), aktywny tempomat czy jeszcze parę innych dodatków trzeba dopłacić ekstra. To sprawiło, że poziomu wyposażenia małego Forda nie powstydziłoby się auto o jeden albo nawet dwa segmenty wyższe i to samo można powiedzieć o cenie. Testowana Fiesta kosztuje bowiem finalnie 84 330 zł, co jest już terytorium chociażby Focusa w wersji Titanium i z silnikiem 1.0 EcoBoost 125 KM.
Na szczęście konfigurator Forda nie jest oparty o „sztywne” pakiety wyposażenia, więc każdy bez problemu może pozaznaczać tylko te funkcje, które są mu naprawdę potrzebne i za które jest skłonny zapłacić ekstra (cena modelu startuje od 46 930 zł za wersję Trend). Rezygnując z części z dodatków nie utraci jednak tego, co Fiesta ma w sobie najlepszego, czyli sposobu prowadzenia. W tym aspekcie samochód po prostu błyszczy – bo z jednej strony mamy tu do czynienia z przyjemnym w codziennym użytkowaniu autem, a z drugiej dającym ponadprzeciętnie dużą w tej klasie aut przyjemność z podróżowania i „dojrzałość” układu jezdnego. To sprawia, że myśląc o kupnie małego hatchbacka moim zdaniem Fiestą po prostu trzeba odbyć jazdę próbną.
Polecam też obejrzeć mój wideotest opisywanego Forda:
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | Benzyna 1.0 EcoBoost, 125 KM (6000 rpm), 170 Nm (1400-4500 rpm) |
Przeniesienie napędu | 6-biegowa skrzynia manualna, przednie koła |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 5,4 l / 3,6 l / 4,3 l (test: 6,1 l) |
Osiągi | V-max 195 km/h, 0-100 km/h w 9,9 sekundy |
Cena | 46 500 zł (bazowa wersja Trend) / 84 330 zł (Titanium z 1.0 EcoBoost 125 KM) / 84 330 zł (egzemplarz testowy) |
[…] wrażenia opierać będę na kilkuset kilometrach przejechanych Fordem Fiestą, właśnie z litrowym EcoBoostem o mocy 125 […]
Fiesta sama w sobie to bardzo łady samochód. Ewidentnie stworzony do miasta i na krótkie dystanse – tutaj wydaje mi się że nie ma co więcej czarować. Nie mniej jednak ten sam samochód przerobiony na bolid WRC to prawdziwy potwór i pogromca rajdów.
[…] Forda EcoSport mocno przypomina kokpit, który znaleźć można w Fieście. Różnią się one oczywiście detalami, ale ogólna stylistyka obu projektów jest na tyle […]