Lexus od jakiegoś czasu stawia na bardzo wyraziste kształty przy projektowaniu nadwozia swoich samochodów i IV generacja RX’a nie jest tutaj wyjątkiem. Przez tydzień miałem okazję jeździć tym samochodem w środkowej wersji wyposażeniowej Elegance i z dwulitrowym silnikiem benzynowym pod maską. Zapraszam do rzucenia okiem czym jeszcze charakteryzuje się nowy Lexus RX.
Ale na początek zostańmy jeszcze na chwilę przy wyglądzie tego samochodu, ponieważ jest to coś, co spośród konkurencji naprawdę go wyróżnia. Generalnie w klasie dużych SUV’ów możemy mówić o pewnym konserwatyzmie stylistycznym, który widać głównie w wyglądzie modeli niemieckich producentów premium. Volvo z nowym XC90 wprowadziło trochę ożywienia, ale chłodny skandynawski design to i tak nic w porównaniu z tym, co zaproponował Lexus w modelu RX.
Japończycy nie szli bowiem na żadne kompromisy, tylko postawili na maksymalnie wyraziste linie. Ostry wzór świateł czy wlot powietrza o „wściekłym” kształcie, w połączeniu z innymi drobniejszymi przetłoczeniami i zabiegami stylistycznymi tworzącymi dynamiczność sylwetki RX’a sprawiły, że koło tego samochodu nie da się przejść obojętnie. Według mnie Lexus stworzył najładniejszego dużego SUV’a premium obecnie dostępnego w sprzedaży.
Zwłaszcza fajnie ten samochód prezentuje się w jasnym kolorze, ponieważ wtedy dobrze widoczny jest częściowo czarny tylny słupek, który moim zdaniem odgrywa niebagatelną rolę w optycznym odciążeniu tego auta – a wspiera go cała sylwetka Lexusa, która pomimo słusznych gabarytów nie sprawia wrażenia „przyciężkiej”. Powoduje to, że RX wygląda z profilu bardziej jak auta w stylu BMW X6 czy Mercedesa GLE Coupe, a nie tradycyjne SUV’y konkurencji (X5, zwykłe GLE).
Klasyczna kabina
Zupełnym przeciwieństwem ostrych i wyrazistych kształtów nadwozia jest to, jak zaprojektowane zostało wnętrze. Mamy tutaj klasyczne ułożenie wszystkich instrumentów sterujących, stosunkowo proste linie i brak zbytniej ekstrawagancji. Taki kontrast nie jest jednak czymś złym. Według mnie jego zastosowanie wyszło nawet Lexusowi RX na dobre, bo kabina i tak jest bardzo ładna, a za sprawą takiego projektu również bardzo funkcjonalna. Taka, w której każdy „w locie” załapie co do czego służy – obojętnie czy jest fanem smartfonów i nowych technologii czy też nie.
W Lexusie nie ma bowiem żadnych wymyślnych paneli dotykowych czy ogromnych wyświetlaczy. Klimatyzacja opiera się o tradycyjne przyciski, komputerem steruje się fizycznym pokrętłem, które można też wychylać na boki i wciskać, a na kierownicy mamy czytelnie opisane przyciski sterujące multimediami i kartami komputera pokładowego. Osobiście lubię nowinki jeśli chodzi o sposób obsługi samochodu, ale takie klasyczne podejście Lexusa też bardzo mi odpowiada, ponieważ widać, że projektanci nie stali tutaj w rozkroku – od początku mieli klarowną wizję jak RX’a ma się obsługiwać i się jej trzymali.
Pod względem jakości wykonania jest bardzo dobrze, ale nie idealnie. Na pozytywną ocenę wpływają te elementy, które są najbardziej eksponowane dla oczu kierowcy i pasażerów samochodu, a także z którymi ich dłonie stykają się najczęściej. Mam tu na myśli np. podszybie, które wykończone zostało skórą czy miękkie górne partie drzwi. Tak samo na konsoli centralnej jest bardzo dobrze, bo tworzywa tam zastosowane są miłe w dotyku i przyjemnie wyglądają. Co ważne są też głównie matowe – w obecnie panującej modzie na fortepianową czerń to miła odmiana.
Końcową notę psują jednak materiały użyte w dolnych częściach kokpitu. Np. boczki drzwi na dole wykonane są z przeciętnie wyglądającego twardego plastiku, podobnie kieszenie w tych drzwiach oraz w tunelu środkowym nie są niczym wyściełane. Realnie to nie przeszkadza i zdaję sobie sprawę, że się trochę czepiam – ale w tak drogich samochodach użytkownik ma pełne prawo kwestionować nawet najmniejsze odstępstwo od najwyższego możliwego poziomu.
Cena Lexusa RX
Skoro już wspomniałem o tym, że testowany samochód nie należy do tanich, warto doprecyzować ile dokładnie kosztuje. Testowany egzemplarz w wersji 200t Elegance wyceniony został na 298 400 zł i nie miał domówionych żadnych ekstra płatnych pakietów. Mimo to znaleźć można było w nim skórzane, podgrzewane, wentylowane i elektrycznie regulowane fotele – a siedzisko kierowcy miało także funkcję pamięci. Poza tym elektryczna była też kierownica i klapa bagażnika. Dodatkowo na pokładzie znalazła się nawigacja, dwustrefowa klimatyzacja, aktywny tempomat z utrzymaniem samochodu na pasie ruchu, pełne światła LED, zaawansowany moduł klimatyzacji, kamera cofania z czujnikami czy 20” felgi.
Zatem na poziom komfortu nie można było narzekać i podczas przejechanych ponad 1400 kilometrów testowanym samochodem ani razu nie żałowałem, że nie trafił mi się egzemplarz w najbogatszej odmianie Prestige. Tam dodatkowo dostajemy skórę półanilinową, wyświetlacz HUD na szybie, większy ekran systemu multimedialnego, audio firmy Mark Levinson i jeszcze trochę pomniejszych bajerów. Oczywiście fajnie je mieć, ale osobiście nie czułbym potrzeby dopłaty za nie 48 000 zł. Jedynie za co chętnie bym dopłacił (a nie miałbym możliwości, bo w wersji Elegance nie można go zamówić), to za pakiet zawierający system kamer 360 stopni, ponieważ podstawowi asystenci parkowania w RX są mocno uproszczeni – a widoczność samochodu to nie jest jego mocna strona. Poza tym uważam, że wersja Elegance to w opisywanym modelu najlepsze wyjście, gdy uwzględniamy przelicznik „cena/jakość”.
Tylna część wnętrza
Czas wrócić do kabiny i powiedzieć jak się sprawy mają w tylnej jej części. Tam na dyspozycji pasażerów oddana została w pełni wystarczająca ilość miejsca. W tradycyjnym teście Wahacza, w którym ustawiłem przedni fotel „pod siebie” i usiadłem „za sobą”, przy swoich 185 centymetrach nad głową miałem jeszcze 5-6 centymetrów wolnej przestrzeni, a na nogi ta wartość oscylowała wokół 10 cm. Gdybym odsunął tylną kanapę maksymalnie do tyłu – byłoby jeszcze lepiej.
W ogóle możliwość regulacji położenia drugiego rzędu siedzeń to bardzo fajny bajer. Siedziska można przesuwać niezależnie w proporcjach 1/3 – 2/3, w zależności od tego czy potrzebujemy więcej miejsca na bagaże, czy też potrzeba większej przestrzeni na nogi. W bagażniku Lexusa RX obojętnie jak ustawimy tylną kanapę, miejsca nie powinno brakować. Dostajemy tam bowiem do dyspozycji 453 litry przestrzeni, a pod podłogą mamy też praktyczny schowek. Po bokach do dyspozycji oddano dwie uchwyty na siatki z zakupami oraz gniazdko 12V.
Bez hybrydy
Lexus mocno stawia na napędy hybrydowe w swoich samochodach, ale nie zamyka swoich drzwi przed osobami, które potrzebują auta wyłącznie z silnikiem spalinowym – jeśli jest nim benzyna, bo diesli Japończycy już u siebie nie oferują. Miłośnicy „bezołowiowej” kupić mogą jednak odmianę 200t, w której zgodnie z oznaczeniem pod maską znajduje się jednostka o pojemności 2 litrów, która generuje 238 koni mechanicznych.
Gdybym miał wskazywać wady tego silnika, to właściwie miałbym w głowie tylko jedną – za małą ilość cylindrów. Poza samochodami sportowymi, to właśnie klasa premium jest obszarem, gdzie kupić można jeszcze auto z większą ilością „garów” – tutaj V6 zarezerwowane jest niestety tylko dla wersji hybrydowej. Jest to jednak wada „sentymenalna”, która nie wpływa na codzienne użytkowanie. W aspektach, które przekładają się na codzienną jazdę – 200t sprawuje się świetnie.
Weźmy chociażby jego dynamikę. Co prawda Lexus podaje, że RX przyspiesza do 100 km/h w 9,5 sekundy, ale w moim pomiarze wynik wyszedł o ponad 2 sekundy lepszy – a testowanego egzemplarza żadnemu chiptuningowi nie poddawałem. 7,4 sekundy to już konkretny wynik, który pozwala nie tylko wykonywać wszelkie manewry bezpiecznie, ale też czerpać z jazdy sporą frajdę. Mówiąc o manewrach, miałem tu na myśli włączanie się do ruchu czy wyprzedzanie na każdym rodzaju asfaltowych dróg. Obojętnie czy jedziemy 50 czy 110 km/h – wystarczy wcisnąć gaz do oporu, a RX bardzo sprawnie zabierze się do przyspieszania.
Zrobi to także kulturalnie, ponieważ kultura pracy to kolejny mocny punkt silnika. Podczas normalnej jazdy i bez zwiększania obrotów „na słuch” łatwo można się pomylić i pomyśleć, że jedziemy odmianą hybrydową 450h i koła napędzają tylko silniki elektryczne – pracuje on wtedy tak kulturalnie i cicho. Podczas przyspieszenia daje o sobie znać, ale wtedy do naszych uszu dociera tylko miarowy i niezbyt głośny pomruk.
Za taki stan rzeczy nie można jednak chwalić wyłącznie jednostki napędowej, ponieważ projektanci Lexusa zrobili świetną robotę wygłuszając kabinę tego samochodu. To jest rzecz, którą najbardziej zapamiętam z tego testu – w jak skuteczny sposób RX izoluje od wszystkich zewnętrznych hałasów. Jest to zupełnie inny poziom niż w „zwykłych” samochodach. Gdy wjeżdżamy na drogę ekspresową spodziewając się, że za chwilę w kabinie zrobi się głośniej i pojawi się szum wiatru, a nic takiego za bardzo nie ma miejsca – to unikalne i bardzo przyjemne uczucie. Tak samo bardzo dobrze tłumiona jest akustycznie praca amortyzatorów na nierównościach.
Samo zawieszenie nie tylko nie hałasuje, ale również bardzo sprawnie radzi sobie z niedoskonałościami nawierzchni – niewielkie w dużym stopniu neutralizuje, a większe pokonuje miękko, lekko falując. Sprawia to, że nawet kilkugodzinna jazda nie powoduje żadnego zmęczenia. Na potwierdzenie moich słów powiem, że pojechałem testowym samochodem w dłuższą podróż na wschód Polski. Prawie 500 kilometrów, siedem godzin z minimalnymi przerwami „za kółkiem”. Po powrocie do domu byłem zrelaksowany, nic mnie nie bolało i zamiast iść odpoczywać… jeszcze poprawiłem dzienny przebieg o kolejne 200 kilometrów. W mało którym samochodzie po tak długiej podróży czułbym się tak dobrze.
Odprężający jest też sposób, w jaki samochód się prowadzi. Ruchy kierownicy przekładają się na pewną reakcję auta, ale nie ma tu mowy o ostrości hothatchów. I w sumie dobrze, bo w takim samochodzie byłaby ona nie na miejscu. RX to samochód stworzony do płynnej, dynamicznej jazdy, gdzie gwałtowne ruchy kierownicy są ograniczane do minimum. Wtedy kolejne zakręty „połyka” szybko i pewnie, nie przechylając się przy tym – jak na SUV’a – przesadnie.
RX w mieście
Nie tak różowo jest niestety w terenie zabudowanym. Tam Lexus RX cierpi z powodu trudności w poruszaniu się na ciasnych przestrzeniach. Wujek Ben mawiał „z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”. Wahacz mawia „z niebanalnym designem wiąże się średnie wyczucie krańców nadwozia” i w tym wypadku niestety słowa Wahacza się sprawdziły.
Pod względem widoczności jest dobrze – przednia szyba jest pochylona, ale odpowiednich rozmiarów, z boku jest jeszcze lepiej, z tyłu również całkiem OK, więc z dostrzeżeniem np. rowerzysty na prawoskręcie nie będzie żadnego kłopotu. Ale z wyczuciem gdzie dokładnie nadwozie się kończy ja już trudności miałem. Zwłaszcza z przodu, gdzie do mocno pochylonej szyby dołączyła opadająca maska. Muskularne nadkola też nie pomagają przy patrzeniu przez – odpowiedniej wielkości – boczne lusterka. Najlepiej jest z oszacowaniem krańców nadwozia z tyłu, ale wciąż bardzo żałuję, że Lexus do odmiany Elegance nie pozwala domówić systemu kamer 360 stopni. Bo gdy już wyruszymy na miejskie ulice, to dzięki wspominanej dobrej widoczności i automatowi Lexus RX poradzi sobie tam bez problemów.
Podsumowanie
Lexus RX to świetny samochód, który został bardzo ciekawie pomyślany, ponieważ zapewnia klasyczne wnętrze, opakowane w bardzo nowoczesne nadwozie. Efekt takiego połączenia moim zdaniem wypada bardzo pozytywnie, a gdy do tego dodamy wrażenia z jazdy, to otrzymujemy samochód ponadprzeciętny, warty ceny, jaką trzeba za niego zapłacić. Szczególnie o dobrze wydanych pieniądzach będą mogły mówić osoby, które kupią RX’a 200t z myślą o jeździe w długie trasy, ponieważ otrzymają one w zamian niesamowity poziom komfortu.
Różnorodność w motoryzacji jest bardzo dobra – cieszę się, że Lexus poszedł swoją drogą tworząc nową generację swojego największego SUV’a. Jeszcze bardziej cieszę się, że tak dobrze mu to wyszło.
Polecam też obejrzeć mój wideotest opisywanego Lexusa:
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | Benzyna 2.0, 238 KM (4800-5600 rpm), 350 Nm (1650-4000 rpm) |
Przeniesienie napędu | 6-biegowa skrzynia automatyczna, 4×4 |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 9,9 l / 6,7 l / 7,9 l (test: 10,3 l) |
Osiągi | V-max 200 km/h, 0-100 km/h w 7,4 sekundy (katalogowo 9,5 sekundy) |
Cena | 270 390 zł (Elite) / 292 900 zł (Elegance) / 298 400 zł (egzemplarz testowy) |
„widoczność samochodu to nie jest jego mocna strona” – i to jest wada praktycznie każdego SUVa jakiego miałem okazję macać. Chyba tylko Range Rover ma jako taką widoczność bez wspomagania kamerami.
„Prawie 500 kilometrów, siedem godzin z minimalnymi przerwami „za
kółkiem”. Po powrocie do domu byłem zrelaksowany, nic mnie nie bolało i
zamiast iść odpoczywać… jeszcze poprawiłem dzienny przebieg o kolejne
200 kilometrów. W mało którym samochodzie po tak długiej podróży czułbym
się tak dobrze.” – znam tylko jedną markę z której wysiadam zrelaksowany po 700km – Citroen z hydropneumatycznym zawieszeniem – CX, XM, BX, Xantia. Niestety, nie dotyczy to C5.