Prawo jazdy – zmiany dla nowych kierowców w 2018 roku. Mają one sens?

„Kiedyś było lepiej” – te często wypowiadane słowa czasami są bardziej trafne, a czasami mniej. W kontekście sytuacji świeżych kierowców w Polsce zdecydowanie musimy mówić o większej trafności, ponieważ osoby, które uzyskają uprawnienia do jazdy samochodem po 4 czerwca 2018 roku będą musiały liczyć się z większymi ograniczeniami. Część z nich nie jest dokuczliwa, ale część to prawdziwa masakra.

Zielony liść

Zacznijmy od tych mniej dokuczliwych. Młody stażem kierowca będzie musiał jeździć z zielonym listkiem przez okres 8 miesięcy. To nie powinno nikomu przeszkadzać i moim zdaniem jest dobrą decyzją – sam kupiłem sobie zielony listek po zdaniu prawa jazdy i jeździłem z nim przyklejonym do tylnej szyby przez jakiś czas. Nie czuję się jeszcze w 100% pewnie za kierownicą – sygnalizuję to i jest OK.

Zakaz rozpoczęcia pracy

Bardziej dokuczliwy dla niektórych będzie zakaz podejmowania pracy jako kierowcy przez okres analogiczny do konieczności jazdy z „liściem”, czyli 8 miesięcy. Czyli posada dostawcy pizzy czy kuriera będzie dla nowych kierowców przez pewien czas niedostępna. Nie rozumiem za bardzo tego przepisu, a wyjątkowo nie rozumiem już długości obowiązywania restrykcji. Jeśli ktoś ma smykałkę do jazdy, to po miesiącu będzie lepiej jeździł niż ktoś, kto ma prawo jazdy od 10 lat i brak predyspozycji do kierowania autem. Tutaj dla wszystkich będzie obowiązywało założenie, że przez pierwsze 8 miesięcy nie umieją jeździć na tyle, by zapewnić pizzy bezpieczeństwo, a później już umieją.

Dodatkowe kursy

Kolejnym trochę bzdurnym wymysłem jest kurs doszkalający – teoretyczny i praktyczny. Podczas teorii będą przedstawiane takie zagadnienia jak psychologiczne aspekty kierowania pojazdem czy prezentacja czynników mających wpływ na bezpieczeństwo. Czyli generalnie to, co powinno być na części teoretycznej kursu na prawo jazdy i co przez swoją długość, wynoszącą 2 godziny, zupełnie nie da żadnego efektu.

Jeszcze większą głupotą jest kurs praktyczny, w którym kierowcy zostaną przedstawione niebezpieczeństwa wynikające ze zbyt szybkiej jazdy. Generalnie sama idea doszkalającego kursu praktycznego nie jest zła, gdyby trwał on np. 2 dni i profesjonaliści pozwoliliby przetrenować jak np. radzić sobie z opanowaniem poślizgu. Wtedy byłoby super, bo naturalne reakcje np. na utratę przyczepności na śliskiej nawierzchni są zupełnie inne od tych skutecznych. Bo w końcu instynkt podpowiada, że jak wdusimy hamulec jak tracimy przyczepność to się zatrzymamy. A to w części przypadków najgorsze co możemy zrobić w takiej sytuacji. Jednak problemem części praktycznej, którą wprowadzą nowe przepisy będzie jej długość – 1 godzina. Czas, w którym nikt się niczego nie nauczy. A jak nawet nauczy, to nie będzie miał dość czasu, aby nabrać odpowiednich nawyków.

W końcowym rozrachunku 100 zł za teorię i 200 zł za praktykę zostanie przez młodego kierowcę stracone, a właściciele ośrodków doszkalających będą liczyć zyski. Dodatkowo policja jak sądzę dalej będzie patrolowała w zimowe, śnieżne wieczory zupełnie puste parkingi, gdzie kierowca stwarzając minimalne zagrożenie może potrenować jazdę w poślizgu w swoim samochodzie i przy niskich prędkościach. Oczywiście wszystko w imię zwiększenia bezpieczeństwa.

Jazda - lusterko boczne

Ograniczenie prędkości

Ale wszystko to, co napisałem powyżej blednie w porównaniu z ostatnią zmianą. Przez pierwsze 8 miesięcy świeżego kierowcę będą obowiązywać niższe ograniczenia prędkości, niż wszystkich innych – 50 km/h w mieście, 80 km/h poza miastem i 100 km/h na autostradzie. Zastanawiam się kto wpadł na pomysł, że to podniesie bezpieczeństwo.

Według mnie będzie zupełnie inaczej, bo najbezpieczniejsza jazda, to płynna jazda. Gdyby wszystkie samochody na jednej drodze jechały z taką samą prędkością, to nigdy nie doszłoby do żadnego wypadku. To różnice w prędkości stwarzają problemy, wymuszają np. wyprzedzanie. A nowe zmiany będą takie sytuacje potęgować. Niektóre miejskie drogi pozwalają na jazdę z prędkością 80 km/h. Młodzi kierowcy, zmuszani do jazdy wyraźnie wolniejszej niż większość kierowców – biorąc pod uwagę tych naginających przepisy na lewym pasie nawet dwukrotnie – będą wymuszali zmiany pasa i wyprzedzanie przez innych. Na autostradzie będzie tak samo – praktycznie nawet wyprzedzenie ciężarówki będzie problemem dla osoby, która będzie chciała się trzymać ściśle przepisów. Na drodze krajowej sytuacja będzie podobna – młody kierowca z automatu stanie się kimś, kogo większość będzie chciała usilnie wyprzedzić.

Dlatego współczuję ludziom, którzy egzamin zaliczą po 4 czerwca 2018, kiedy zmiany w prawie jazdy wejdą w życie. Pierwsze miesiące za kółkiem będą dla nich bowiem droższe i bardziej irytujące, a dodatkowych korzyści nie będą mieli z tego żadnych. Chyba, że ich członek rodziny prowadzi ośrodek doszkalania kierowców. Wtedy benefity będą bardzo wymierne.

1 KOMENTARZ

  1. Ciekawa jestem co za czlowiek siedzi i wymysla takie dyrdymaly.. wiadomo zmiany zawsze byly sa i beda.. ale niech one sa wprowadzane z glowa a nie po to tylko by szarpnac kase za kolejny denny projekt. Bo prawda jest taka ze dobra szkola jazdy tak jak moj Autojar gdzie ucza na wysokim poziomie przyuczy kursanta do kazdej nowosci, ale jaki jest sens wprowadzac cos co jest zupelnie zbednym utrudnieniem.

Najnowsze teksty

Hyundai Tucson 1.6 230 KM Hybrid Executive – TEST

Nowy Hyundai Tucson pojawił się na rynku w 2020 roku i wiele osób zaskoczył swoim wyglądem, który był wyraźnie...