Po okresie „uspokojenia” w pierwszej dekadzie XXI wieku, Citroen postawił w ostatnich latach na awangardową stylistykę swoich modeli i konsekwentnie się jej trzyma, czego kolejnym potwierdzeniem jest nowa generacja modelu C3, który zadebiutował na rynku w 2016 roku. Po spędzeniu niemal tygodnia z „cetrójką” mogę powiedzieć o niej więcej – nie tylko w kwestii wyglądu.
Ale od wyglądu zacznę, bo w przypadku tak nietuzinkowo prezentującego się samochodu, po prostu tak wypada. Wspominałem na wstępie o tym, że Citroen w ostatnim czasie wraca do tworzenia samochodów, które odróżniają się od konkurencji. Po okresie „ce funf” i samochodów ładnych, ale standardowych, znowu stereotypowe myślenie o Citroenie, jako producencie idącym własną drogą, jeśli chodzi o pomysły na samochody, zaczyna mieć więcej wspólnego z rzeczywistością.
Bo C3 praktycznie nie da się pomylić z modelem żadnej innej marki. Osoby, które chociaż trochę interesują się motoryzacją i wiedzą, że kaktus to nie tylko roślina, której nie trzeba tak często podlewać – nawet z zaklejonym znaczkiem w C3 od razu rozpoznają Citroena. Styl, który proponują od pewnego czasu klientom Francuzi jest specyficzny – albo się go lubi, albo nie, ale trudno jest nie mieć o nim jakiejś wyrazistej opinii. Moim zdaniem to spora zaleta modeli Citroena, bo tworzone przez nich projekty wzbudzają emocje i sądzę, że u wielu osób będą one pozytywne. Zwłaszcza w przypadku małych, miejskich aut, do których specyficzne przednie światła, „napompowany” zderzak czy trzykolorowe nadwozie pasują według mnie jak ulał.
W tym miejscu od razu trzeba zaznaczyć, że nie każdy wyjeżdżający z fabryki C3 wygląda tak designersko, jak egzemplarz, który widzicie na zdjęciach. Citroen pozwala tworzyć wiele kombinacji kolorystycznych w opisywanym modelu, ale wymagają one dopłaty ekstra albo zdecydowania się na najbardziej dopasioną odmianę Shine. W przypadku aut tej klasy, w których cena wersji bazowych jest trzymana na możliwie niskim poziomie, nie może być inaczej. Bo C3 w podstawowej wersji Live kosztuje od 39 900 zł. Testowany egzemplarz w wersji Shine z dodatkami wyceniony został na 66 740 zł. Warto brać to pod uwagę i po przeczytaniu mojego testu wejść na fajnie zrobioną porównywarkę wersji Citroena C3, by zobaczyć jakie elementy wyposażenia standardowego ma każda wersja. Idźmy jednak dalej – po przyjrzeniu się nietuzinkowemu nadwoziu, warto zobaczyć jak sytuacja wygląda w kabinie.
Wnętrze
A kabina wygląda według mnie bardzo dobrze. Przede wszystkim dzięki pomysłowi na jej projekt, opartym w dużej mierze o prostokąty, z zaokrąglonymi w różnym stopniu rogami. Tego typu elementy zaobserwować możemy patrząc na pas, biegnący prawie na całą szerokość deski rozdzielczej (na wysokości zegarów), kratki nawiewów czy kierownicę. Widać, że ktoś po prostu miał pomysł na to wnętrze. Sytuację tylko poprawia – wymagająca dopłaty 800 zł – tapicerka Motropolitan Grey, o zmyślnym, trochę oldschoolowym wzorze i z żółtymi przeszyciami. Genialnym posunięciem było zastosowanie jej na wspominanym pasie na wysokości zegarów. Nie tylko pobudza to wizualnie wnętrze, ale również poprawia wrażenia estetyczne. Miękka tkanina zwraca uwagę i maskuje fakt, że pod nią i nad nią znajduje się twarda plastikowa skorupa – ale o miłej dla oka fakturze.
Jakości innych elementów w żaden sposób nie musi maskować, bo wyświetlacz LCD jest matowy, więc nie zbiera odcisków palców i wygląda dobrze, a wszelkie przyciski i przełączniki są dobrze i solidnie wykonane. Na wyróżnienie zasługują też uchwyty w drzwiach – to idealny przykład detalu, który w znaczący sposób wpływa na odbiór całości.
Citroen nigdy nie bał się eksperymentować ze sposobem obsługi swoich samochodów, czego ostatnimi, bardzo wyrazistymi przykładami są chociażby nieruchome środkowe części kierownic, znane np. z C5. W nowym C3 też jest kilka specyficznych rozwiązań, ale raczej nie przejdą one do legendy motoryzacji. Chociażby to, że na kierownicy pokrętłem po prawej stronie zmienia się piosenki, ale przyciski do korekt głośności znajdują się po lewej – podczas gdy zazwyczaj za obsługę multimediów odpowiedzialna jest jedna strona kierownicy, a za np. komputer pokładowy druga. Tak samo nie mam wytłumaczenia, dlaczego w prawej manetce (tej sterującej wycieraczkami) pozostał przycisk do zmieniania ekranów komputera pokładowego, podczas gdy służy do tego wygodniejsze pokrętło na kierownicy.
Nie jestem też przekonany co do niemal pełnego przeniesienia obsługi klimatyzacji do ekranu dotykowego – fizyczne zostały tylko przyciski do odmrażania i odparowywania szyb. Komputer nie jest przeładowany funkcjami, ekran dobrze reaguje na dotyk, a do podstawowych funkcji (w tym klimatyzacji) prowadzą dotykowe przyciski po bokach, ale fizyczne pokrętło do intensywności nawiewu albo temperatury zawsze będzie wygodniejsze, niż wchodzenie do menu. Jest to o tyle dziwne, że pod panelem dotykowym jest schowek, który przez swój kształt jest mało praktyczny i aż prosi się, aby został zastąpiony elementami sterującymi „klimą”.
Do tych elementów da się przyzwyczaić i nie irytują one zbytnio w codziennym użytkowaniu – przytaczam je, aby pokazać, że kupując Citroena C3 trzeba się liczyć nie tylko z nietuzinkowym projektem kokpitu, ale też z kilkoma specyficznymi rozwiązaniami w kwestii obsługi.
Na tylnej kanapie ilość miejsca, dostępnego dla pasażerów jest jak na tę klasę samochodów bardzo przyzwoita. W tradycyjnym teście, gdy ustawiam przedni fotel pod siebie i siadam „za sobą” (mam 185 cm wzrostu), w C3 miałem jeszcze 1-2 centymetry wolnego miejsca na nogi. Gdybym mierzył więcej, to moje kolana stykałyby się z miękkim oparciem przednich foteli – co byłoby jednak problematyczne dla osoby siedzącej z przodu. Przez bardzo cienkie oparcie taka osoba mogłaby mieć niepożądany masaż pleców. Bagażnik liczy sobie 300 litrów. Dostęp do tej przestrzeni odbywa się poprzez niezbyt duży otwór załadunkowy, ale to właściwie jedyny (i to drobny) zarzut, jaki mam do tej części C3. Kształty bagażnika są regularne, pojemność jak na tę klasę aut przyzwoita, więc w tych aspektach złego słowa nie można powiedzieć.
Miejski samochód
Citroen C3 jest miejskim samochodem i projektanci nie zapomnieli o tym, wyposażając go w zestaw cech, które w terenie zabudowanym zdecydowanie będą przydatne. Według mnie najważniejszym elementem, który pozwala mówić o udanym miejskim aucie jest zwinność – to jak pojazd radzi sobie w ciasnych przestrzeniach, czy kręcenie kierownicą sprawia przyjemność.
W C3 ten efekt został osiągnięty. Kierownica chodzi bardzo lekko, a reakcja samochodu występuje już na jej najmniejszy ruch, dlatego manewrowanie przy niskich prędkościach jest nie tylko sprawne, ale przy tym po prostu przyjemne. Widoczność przez szyby nie mąci tej przyjemności, bo testowany Citroen to małe autko i nawet pomimo mocno pochylonej przedniej szyby, nie sprawiał mi problemów podczas manewrowania. Z tyłu w testowanym egzemplarzu za wsparcie robiły czujniki parkowania i kamera cofania, więc w ogóle był „luksus”. Za to frajdę z jazdy miejskiej trochę ograniczała skrzynia biegów – 5 stopniowy manual. Co do płynności jej pracy nie można się przyczepić, bo kolejne przełożenia wchodzą w niej łatwo i nie haczą, ale skok lewarka jest tak długi, że psuje cały efekt. Nie powoduje to dyskomfortu podczas codziennej jazdy, ale po prostu zabija przyjemność z operowania lewarkiem, bo każda zmiana przełożenia trwa po prostu za długo. Szkoda, bo przyjemna w użytkowaniu przekładnia w miejskim samochodzie z manualem powinna zdecydowanie być obecna.
Ze skrzynią połączony jest silnik 1.2 PureTech o mocy 82 KM. Ilość koni i pojemność sugeruje brak turbiny i tak w rzeczy samej jest – jednostka ta to klasyczny, wolnossący trzycylindrowiec. I jak na trzycylindrową jednostkę przystało na niskich obrotach zdarza mu się zawibrować, a podczas przyspieszania wydaje on z siebie charakterystyczny warkot. Ja osobiście takie dźwięki wydobywające się spod maski lubię, ale nie każdemu przypadną one do gustu. Niewielka moc jednostki do miejskiej jazdy okazuje się być w zupełności wystarczająca, bo odczuwalna dynamika w przedziale prędkości 0-80 km/h, gdy nie będziemy stronić od wyższych obrotów jest całkiem niezła – niech nie zmyli Was katalogowe około 14 sekund do setki. W takich sprintach 0-100 km/h faktycznie 1.2 PureTech nie będzie wymiatał, ale przy włączaniu się do ruchu czy sprawnym starcie spod świateł da radę. I spali przy okazji 7-8 litrów – w zależności od tego, czy będziemy jechać luźnymi ulicami o 11:30, czy wbijemy się w korek o 16:30.
W mieście (ale w sumie nie tylko) przyda się fabryczny wideorejestrator ConnectedCAM. To pierwszy samochód, w którym spotkałem się z takim dodatkiem – kamera umiejscowiona jest przy lusterku wstecznym i cały czas nagrywa (wideo w Full HD, niestety bez dźwięku) materiał na dysk, do którego mamy dostęp przez łącze USB albo aplikację na smartfona. Co prawda cena takiego rozwiązania względem kamerek, które można kupić oddzielnie w sklepie jest wyraźnie wyższa, bo wynosi 1200 zł, ale dzięki temu zyskujemy ogromną wygodę, brak konieczności kombinowania z kablami i myślenia o tej kamerce. Odpalamy silnik, kamera też się odpala i wszystko się nagrywa.
Mieszczuch na trasie
Z silnikiem, który znalazł się pod maską egzemplarza testowego C3 jest samochodem o zdecydowanie miejskim charakterze. 82 KM wystarczają bowiem do sprawnego przemieszczania się w terenie zabudowanym, ale po wyjeździe na drogi szybkiego ruchu robi się już gorzej. Mały Citroen stara się wtedy jak może, ale z zagwarantowaniem dynamiki pozwalającej na swobodne wyprzedzanie np. ciężarówek ma problemy.
Trudno go za to winić, dlatego osoby, które częściej Citroenem C3 planują wyjeżdżać w trasy polecam kosztujący 5000 zł więcej silnik 1.2 PureTech 110 KM. Tam sprint do 100 km/h zajmuje 9,8 sekundy, a dynamika przy wyższych prędkościach na pewno jest lepsza. Dopłata do mocniejszej jednostki napędowej ma sens, bo C3 w trasie w innych aspektach radzi sobie dobrze. Zawieszenie jest typowo francuskie, czyli odpowiednio miękkie i komfortowe. Wygłuszenie kabiny też daje radę, bo nawet na autostradzie poziom hałasu nie przeszkadza – oczywiście nie jest to półka flagowych limuzyn z klasy premium, ale jak na mieszczucha jest w tej kwestii OK. Chwili przyzwyczajenia wymaga za to układ kierowniczy, bo wspominana przy małych prędkościach czułość i lekkość obrotu kierownicą nie zanika, gdy jedziemy szybciej. Generalnie jednak w takiej normalnej, nie szaleńczej jeździe C3 sprawdzi się zarówno w mieście, jak i poza nim.
Podsumowanie
Citroena C3 bardzo szybko polubiłem – przede wszystkim za jego styl. Trzykolorowe nadwozie przyciąga uwagę i ma to „coś”. Co ważne, czar wcale nie pryska, gdy zajmiemy miejsce w kabinie, bo tam też charakteru małemu Citroenowi nie brakuje. Podobnie jak przyjemnych materiałów wykończeniowych.
C3 bardzo sprawnie radzi sobie również w swoim naturalnym środowisku – terenie zabudowanym, a jazda po mieście sprawia w nim sporą przyjemność. Wtedy też wystarczający jest silnik 1.2 PureTech 82 KM. Jeśli ktoś planuje z tego Citroena uczynić samochód bardziej uniwersalny, to dopłata za mocniejszą jednostkę napędową powinna załatwić sprawę. Obojętnie jednak od silnika pod maską – C3 w wersji Shine to samochód zdecydowanie wart uwagi.
Polecam też obejrzeć mój wideotest opisywanego Citroena:
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | Benzyna 1.2 PureTech, 82 KM (5750 rpm), 118 Nm (2750 rpm) |
Przeniesienie napędu | 5-biegowa skrzynia manualna, przednie koła |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 5,7 l / 4,1 l / 4,7 l (test: 6,4 l) |
Osiągi | V-max 168 km/h, 0-100 km/h w 14,9 sekundy |
Cena | 39 900 zł (bazowa wersja Live) / 54 340 zł (Shine z 1.2 PureTech 82) / 66 740 zł (egzemplarz testowy) |
[…] skupiają na sobie uwagę, znacznie poprawiając odczuwalną jakość. Parę miesięcy temu testowałem mniejszego C3, gdzie tworzywa również do najmiększych nie należały – jednocześnie tam domówiony został […]