The Grand Tour S01E09 – no dobra, gdzie się podziały samochody?

Pierwszy wyemitowany w 2017 roku, a generalnie dziewiąty w całej serii, odcinek The Grand Tour przerwał trend wzrostowy, jaki notował ten program w ostatnich tygodniach. Odpowiedział też dosyć klarownie na pytanie o to, jakie elementy powinny znaleźć się w odcinku, by nie mieć do niego zastrzeżeń.

Lista wszystkich odcinków TGT wraz z moimi recenzjami znajduje się tutaj. Poniżej z kolei znajdują się spoilery dotyczące S01E09, więc jeśli ktoś jeszcze nie oglądał, to ostrzegam.

Test Hondy NSX

W końcu! Te słowa cisnęły mi się na usta gdy zobaczyłem, że to James May tym razem przeprowadzi test supersamochodu na torze The Grand Tour. Moja początkowa radość nie została zmącona przez sam materiał, ponieważ „Captain Slow” stanął na wysokości zadania. Test był ciekawy, jak zawsze naszpikowany rewelacyjnymi ujęciami, a co najważniejsze – inny.

Jeremy Clarkson testuje samochody tak często, że jego styl jest moim zdaniem trochę oklepany. Wiadomo, że jedna osoba jest w pewien sposób ograniczona do swojego charakteru, spojrzenia na samochody, więc nie traktuję tego jako coś złego. Po prostu co za dużo, to niezdrowo. James z kolei podchodzi w inny sposób do testów. Nie ma tyle jazdy poślizgami, jest za to większe skupienie się na ciekawostkach technicznych. Mam wrażenie, że jego podejście do samochodów jest też trochę bardziej przyziemne, niż pozostałej dwójki prowadzących – mocniej zbliżone do osoby, która na co dzień jeździ „normalnymi” samochodami, a nie przesiada się co chwila z Ferrari do Lamborghini. Naprawdę udany materiał.

James May - Honda NSX na torze The Grand Tour

No i test Hondy był szansą na bezpośrednie porównanie The Grand Tour z nowym Top Gear, bo przecież Chris Harris również niedawno nią jeździł. Obaj mają zupełnie inne style, więc ocena który z nich jest lepszy jest bardzo trudna. Dlatego najsprawiedliwiej jest powiedzieć, że oba materiały ogląda się świetnie.

Studio – namiot

W S01E09 segmentów w namiocie The Grand Tour za dużo nie było i stawiam, że nie zostaną mi one w pamięci na zbyt długo. Żałuję, że takie krótkie było Conversation Street, bo w odcinku w Finlandii prowadzący dali tam czadu. Tym razem trwało tylko 4 minuty, poruszonych zostało kilka lokalnych tematów, ale nic specjalnie ciekawego.

The Grand Tour - Niemcy (Stuttgart)

Gwiazdą odcinka 9 była Nena, piosenkarka znana z utworu „99 Red Balloons”. Tradycyjnie nie dotarła ona do studia, a tym razem odbyło się to w dodatku w słabym stylu, bo po drodze…odleciała porwana przez czerwone balony, które trzymała w dłoni. Sam pomysł był fajny, ale „położyło” go wykonanie. Balony znajdowały się tak daleko od namiotu, że ciężko nawet ocenić, czy doczepiony był do nich jakiś człowiek, czy manekin. Śmiem wątpić, że Nena w ogóle była w okolicy.

„Reszta”

Każdy fragment programu zawsze staram się tytułować, ale tym razem nie miałem za specjalnie na to pomysłu. Wszystko wynikało z faktu, że poza testem Hondy otrzymaliśmy 3, niezbyt powiązane ze sobą (a przynajmniej ja takiego powiązania nie znalazłem) materiały, w których wyraźnie to nie samochody, a prowadzący grali pierwsze skrzypce.

Jeremy- Clarkson za kierownicą Land Rovera

Niby jest to siła The Grand Tour, a wcześniej Top Gear, ale prowadzący zawsze wyznawali zasadę, że to samochód jest gwiazdą. W S01E09 tego zabrakło. Najwięcej samochodów było na początku, gdy Jeremy tworzył swojego SUV’a łącząc nadwozie Land Rovera z MG, a później Mercedesem. Moim zdaniem ten temat był idealny na klasyczny materiał w stylu „dostajemy budżet, budujemy i mierzymy się z serią wyzwań”, ale niestety nie został rozwinięty i skończył się, zanim zdążył się rozkręcić.

Później dostaliśmy innowacyjne sposoby ładowania. Niby temat powiązany z motoryzacją, niby był G-Wiz, ale oglądając to nie czułem się tak, jakbym oglądał program o samochodach. Ostatni fragment, w którym Richard budował swoje samochody gotowe na apokalipsę zombie, a Jeremy i James je niszczyli też z motoryzacją nie miał zbyt wiele wspólnego, bo równie dobrze zamiast aut Richard mógłby budować bunkry – na jedno by wyszło, bo chodziło o rozwałkę.

Richard Hammond i pies

Odpowiadając zatem na pytanie ze wstępu – odcinek 9 The Grand Tour pokazał, że nie można rezygnować z idei, że samochód jest gwiazdą. Tutaj otrzymaliśmy jeden prawdziwy test, a reszta była wygłupami. Te wygłupy są OK, gdy są głównym materiałem danego epizodu, cała trójka prowadzących buduje coś swojego (mającego większy związek z autami, które spotykamy na co dzień na ulicach) i ma różne przygody. Rozdzielenie tego na 3 odrębne filmy nie ma sensu, bo wkrada się chaos i żaden z tematów nie jest odpowiednio rozwinięty.

W związku z tym The Grand Tour S01E09 uznaję za swojego rodzaju eksperyment, który niezbyt się udał. Mam nadzieję, że twórcy też zdają sobie z tego sprawę i w przyszłości wrócimy do „starego, dobrego” TGT. Z lepszym balansem pomiędzy skupieniem na autach i na prowadzących.

Najnowsze teksty

Hyundai i10 1.0 T-GDI 100 KM N-Line – TEST

Coraz mniej można spotkać na rynku małych, typowo miejskich hatchbacków. Na placu boju pozostaje jednak wciąż Hyundai i jego...