Audi Q7 3,0 TFSI V6 Quattro. SUV za pół miliona złotych – TEST

Mając na koncie 495 390 zł można kupić wiele rzeczy. 380 konsol PlayStation 4, 165 ton ziemniaków albo czarne Audi Q7, które widoczne jest na zdjęciu powyżej. Chociaż zetknięcie się z tak monstrualną ilością kartofli byłoby na pewno ciekawe, to w tym tekście przyjrzymy się jednak ostatniej, wymienionej możliwości, czyli SUV’owi z Ingolstadt.

Z nowym Audi Q7 miałem możliwość spędzić tylko kilka godzin, więc nie będzie to kompleksowy, klasyczny test, a lista rzeczy, które zwróciły mogą uwagę podczas kontaktu z tym, jakby nie patrzeć, nieprzeciętnym samochodem.

1. Wygląd

Nowa generacja Q7 jest w rzeczywistości większa, niż wygląda. Audi w żaden sposób nie „pompowało” nadwozia tego samochodu, mamy tu proste linie, które optycznie nie wskazują na to, że stykamy się właśnie z prawdziwym monstrum. Ale niech dowodem na to, że SUV Audi to kawał fury będzie fakt, że w testówce w nadkolach znalazły się 21-calowe felgi i wcale nie wyglądały, jakby były dla tego auta za duże.

Audi Q7 (2 generacja) - wygląd

Jeśli chodzi o samą stylistykę, to tutaj najlepiej powiedzieć „rzecz gustu”. Mnie auto bardzo podoba się z przodu, właśnie dzięki zwartemu, ale budzącemu respekt projektowi tej części nadwozia. Zwłaszcza w czarnym kolorze, na ogromnych felgach i z pakietem S-Line Q7 przekazuje otoczeniu jasny komunikat – ze mną trzeba się liczyć. Z kolei tył sprawia wrażenie, jakby designerzy nie mieli na niego za bardzo pomysłu. Nie jest zły, ale absolutnie niczym (no, może poza fajnym kształtem świateł) się nie wyróżnia.

2. Luksus we wnętrzu

Wsiadając do auta za „pół bańki” wiadomo, że będzie w nim luksusowo, ale nawet mając tę myśli z tyłu głowy nie sposób jest nie docenić tego, w jak świetnie wykonanym miejscu człowiek właśnie się znalazł. Takim, w którym nie istniało słowo „kompromis” podczas jego tworzenia. Skóra na kierownicy, gałce zmiany biegów – dziurkowana i miła w dotyku. Na fotelach – to samo (tylko oczywiście bez dziurek). Na podsufitce – czarna Alcantara. Twardych i nieprzyjemnych w odbiorze materiałów – brak. Super.

Audi Q7 2016 - wnętrze

Dodatkowo sam projekt kabiny wygląda naprawdę dobrze. Szczególnie kratki nawiewów biegnące przez całą szerokość deski rozdzielczej, połączone ze wstawkami ze szczotkowanego aluminium nadają wnętrzu oryginalnego charakteru.

3. Zegary

Bajerów z segmentu „hi-tech” na pokładzie też nie brakuje. HUD, kamery 360 stopni, pełna elektryka – mógłbym wymieniać długo. Jednak tym, co najbardziej zwraca uwagę to w pełni cyfrowe zegary, dzięki którym przed oczami kierowcy znajduje się po prostu duży wyświetlacz LCD.

Kiedyś nie byłem przekonany do takiego rozwiązania, ale teraz złego słowa już o nim nie powiem. W Audi Q7 wyświetlacz jest czytelny nawet gdy pada na niego słońce, ma bardzo estetyczną szatę graficzną i płynne animacje (responsywność na poziomie systemów operacyjnych napędzających smartfony), a przede wszystkim rozszerza funkcjonalność zestawu wskaźników. Włączenie nawigacji na takim ekranie jest nie tylko szalenie fajne, ale i zwiększa bezpieczeństwo. Nie chciałbym, aby tego typu cyfrowe zegary doprowadziły do wyeliminowania wyświetlaczy na konsoli centralnej, ale koegzystować mogą z nim bez problemu.

4. Silnik i wrażenie prędkości

Pod maską testowego Q7 pracował silnik V6 3,0 TFSI o mocy 333 koni mechanicznych i maksymalnym momencie obrotowym wynoszącym 440 Nm. Przyspieszenie do 100 km/h zajmowało Audi Q7 6,1 sekundy, przez co dynamika była świetna, ale tym co zwróciło moją uwagę był fakt, że tego przyspieszenia (jak i ogólnie prędkości) aż tak bardzo się nie odczuwało.

Nowe Audi Q7 - jazda

Duża w tym była zasługa izolacji akustycznej (m.in. obecności szyb dźwiękoszczelnych z przodu) osób znajdujących się w kabinie od otoczenia, która sprawiała, że nawet silnik wkręcający się pod czerwone pole nie był przesadnie słyszalny we wnętrzu. Generalnie największy SUV Audi sprawiał wrażenie stworzonego do sprawnego, ale stosunkowo spokojnego pokonywania kolejnych kilometrów. Zapas mocy cały czas jest pod prawą stopą nieprzeciętny, ale nie czuć, by samochód cały czas prowokował do tego, by sprawdzać ile faktycznie jej jest.

5.  Praktyczność (i podsumowanie)

Nowe Q7 to był drugi najdroższy samochód, w którym siedziałem i pierwszy, którym miałem okazję się kilka godzin przejechać. Wrażenia z podróżowania kosztującym 495 390 zł autem muszą być pozytywne i takie właśnie są – zapadnie mi ono w pamięci na długo i stanie się pewnym punktem odniesienia, dla innych samochodów.

Audi Q7 - felgi 21 cali

Ale po oddaniu go zacząłem zastanawiać się nad sensem istnienia takich ogromnych SUV’ów. Bardzo często spotyka się je w mieście, do którego przez swoje gabaryty, niespecjalnie pasują. Jestem o tym jeszcze bardziej przekonany, bo zdarzyło mi się podczas krótkiego testu również tym samochodem parkować :) W trasie też takie czołgi na kołach nie są niezbędne, bo, by nie szukać daleko, np. model A6 Avant wystarczyłby w zdecydowanej większości podróży poza teren zabudowany. Ale to tylko moje dywagacje – klienci chcą kupować takie drogowe monstra, więc producenci dają im je. I wszyscy są zadowoleni.

Galeria zdjęć:

Dane techniczne:

Silnik 3,0 TFSI 333 KM, 440 Nm (2900-4400 rpm)
Przeniesienie napędu 8 biegowa skrzynia automatyczna Tirtronic, wszystkie koła Quattro
Spalanie (miasto, trasa, średnie) 9,7 l / 7,2 l / 8,1 l
Osiągi V-max 250 km/h, 0-100 km/h w 6,1 sekundy
Cena 309 700 zł (model bazowy)  / 495 390 zł (egzemplarz testowy)

8 KOMENTARZE

Najnowsze teksty

Volvo XC40 Recharge Twin Engine – TEST

Volvo XC40 Recharge to pierwszy, w pełni elektryczny model Volvo, który jednak bazuje na spalinowym SUV-ie tego producenta. Zastosowany...