Golf to jedna z ikon klasy kompaktowych samochodów. Debiut w 1974 roku był początkiem liczącej sobie już 7 generacji historii. Jeśli jednak myślimy o hatchbacku klasy premium, to do głowy przychodzi nam Audi czy Lexus, a nie Volkswagen. Czy jednak słusznie? Tydzień spędzony z bardzo ciekawą odmianą Golfa pozwolił mi znaleźć odpowiedź na to pytanie.
„Ciekawość” testowanego egzemplarza Volkswagena Golfa wynika z tego, że kosztuje on 139 280 zł, co, jak na nasze realia, jest astronomiczną wręcz ceną za samochód kompaktowy. O ile np. w Serii 1 od BMW jest to możliwe do zaakceptowania, bo marka ta od zawsze kojarzyła się z luksusem i wysokimi cenami, to takie stawki u Volkswagena? I to nie za wersję GTI, tylko odmianę z niewybijającym się pod względem osiągów 1,4 TSI? Na pierwszy rzut oka to nie ma sensu. Ale…
Technologia na każdym kroku
…zastanówmy się, co za te pieniądze dostajemy. Najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą jest ilość technologicznych dodatków i asystentów, oddanych przez inżynierów VW we władanie kierowcy. Golf ma naprawdę wszystko o czym tylko można zamarzyć w zakresie wspomagania bezpieczeństwa i komfortu prowadzenia. Na pokładzie znajdziemy system monitorujący martwe pole w lusterkach, układ ostrzegający przed zmęczeniem kierowcy, aktywny tempomat (wyhamowujący samochód do zera), lane assist samoczynnie korygujące tor jazdy w przypadku niezamierzonego najechania na linię, asystenta parkowania równoległego i prostopadłego, biksenony, czujniki parkowania z kamerą cofania, automatycznie zmieniające się światła drogowe, auto hold. A to nie wszystko, spokojnie mógłbym wymienić jeszcze kilka, mniej zwracających na co dzień uwagę, elementów.
Naprawdę jest tego masa, a wszystkie te gadżety spięte w jeden system sprawiają, że kierowca praktycznie niczym nie musi się martwić. Volkswagen Golf w wielu sytuacjach jedzie praktycznie sam. Oczywiście nie mówimy tu o autopilocie, ale świadomość, że tyle elektroniki służy wsparciem podczas jazdy (i co ważne robi to bez zarzutu) jest bardzo przyjemna.
Niemal 140 000 zł oznacza też dodatki mające na celu poprawić samopoczucie podczas podróży. Do tych mniej oczywistych zaliczyć można rewelacyjne, sportowe fotele ergoActive z funkcją masażu, szyberdach, naprawdę dobrze grający układ Dynaudio Excite (400 W) czy system z dostępem do informacji ze świata i miejsc w pobliżu Car-Net. O takich elementach jak klimatyzacja, pełna elektryka szyb i lusterek czy nawigacja nawet nie wspominam.
Wzór kompaktów?
Dobra, wiemy już, że płacąc 139 280 zł za Golfa otrzymujemy dużo. A czy dostajemy też fajny samochód?
Jeśli popatrzymy na tego hatchbacka z zewnątrz, to śmiało można powiedzieć, że tak. Projekt, jak na Volkswagena przystało, pozbawiony jest odważnych, awangardowych rozwiązań stylistycznych i moim zdaniem w tym tkwi jego urok. Klasyczne, regularne linie wyglądają solidnie, a gdy połączymy je z kilkoma dodatkami, tworzy się całość, za którą niejedna osoba na ulicy się obejrzała. Owe dodatki to 18” felgi o świetnym, zalatującym trochę odmianą GTI wzorze, żywy, niebieski kolor i światła z przodu i z tyłu wykonane w technologii LED (szkoda, że w przypadku przednich kierunkowskazów VW zabrakło konsekwencji, bo jako jedyne są wykonane w klasycznej, „żarówkowej” technologii). Cenię samochody, które ostentacyjnie nie „krzyczą” do innych uczestników ruchu, jakie są fajne, albo drogie – Golf coś takiego oferuje, co mi bardzo odpowiada.
W kabinie też ciężko jest znaleźć coś, do czego można się realnie przyczepić. Jej projekt koresponduje z filozofią użytą do stworzenia karoserii – jest prosto i klasycznie. A to najczęściej oznacza wzorową ergonomię. W VW Golfie wsiada się i po prostu jedzie, bez kombinowania gdzie co jest. Materiały użyte do wykończenia wnętrza stoją na bardzo dobrym poziomie – zdecydowana większość tworzyw jest miękkich i miłych dla oka, a także palców. Golf miejscami pozytywnie zaskakuje, np. materiałowym wykończeniem kieszeni w bocznych drzwiach. Objawów jakiegokolwiek złego spasowania – trzasków czy skrzypienia – nie zauważyłem. Jedyna moja obawa dotyczy materiału „piano black” użytego do wykończenia konsoli centralnej. Po pierwsze zbiera on odciski palców, a po drugie jest on jednak bardziej podatny na zarysowania niż bardziej matowe powierzchnie.
Jeśli jesteśmy we wnętrzu, warto wspomnieć o ilości przestrzeni oddanej do dyspozycji pasażerów. Z tyłu jest pod tym względem dobrze. Ilość miejsca nad głową może być problematyczna tylko dla osób mierzących sporo więcej niż 190 cm. Na nogi miejsca nie jest aż tak dużo, jak nad głową, ale również jeśli ktoś nie ma wzrostu koszykarza, to przesadnie narzekać na powinien. W braku obolałych kolan bardzo pomaga wykończona materiałem tylna część oparcia przedniego fotela. Jedynie osoba siedząca na centralnym miejscu może narzekać z powodu bardzo mocno zaakcentowanego tunelu środkowego. Bagażnik liczy sobie 380 litrów (1270 l po złożeniu siedzeń) i ma regularne kształty. Pod podłogą znajduje się koło zapasowe.
Wrażenia z jazdy
Do napędzenia testowanego egzemplarza Volkswagena Golfa posłużył silnik 1,4 TSI o mocy 150 koni mechanicznych, czyli najmocniejsza jednostka dostępna w tym samochodzie, o ile nie decydujemy się na sportowe wersje np. GTI albo GTD. Za zmianę biegów odpowiada dwusprzęgłowy automat DSG o 7 przełożeniach. Z duetem tym polubiłem się od pierwszego dodania gazu.
Samochodowi nie brakuje chęci do przyspieszania i to od samego „dołu”. Maksymalny moment obrotowy, wynoszący 250 Nm, dostępny jest 1500-3500 rpm. To w zupełności wystarcza, by Golf poradził sobie w każdej sytuacji na drodze. W mieście z pokazaniem wszystkim jak wygląda dynamiczne ruszenie spod świateł nie ma problemu. Wyprzedzanie na trasie również nie wymaga zbyt wielkiego planowania, a na autostradzie bez obaw można zadomowić się na lewym pasie.
O płynność wszystkich powyższych manewrów dba skrzynia DSG, którą naprawdę uwielbiam (zwłaszcza, gdy, tak jak w Golfie, oferowana jest wraz z łopatkami przy kierownicy). Wielu producentów wprowadza już na rynek soje przekładnie dwusprzęgłowe, które dorównują DSG pod względem płynności zmiany przełożeń, ale wciąż odstają w kwestii szybkości wachlowania biegami. W Volkswagenie reakcja skrzyni na nasze poczynania jest natychmiastowa, zwłaszcza błyskawiczne redukcje robią wrażenie. Jedyne sytuacje, w których DSG wyraźniej potrzebowało chwili do namysłu, miały miejsce, gdy będąc np. na 3 biegu bardzo szybko chciałem wskoczyć na 5. Czyli sytuacja, która „normalnemu” kierowcy przytrafi się raz na jakieś 2,5 roku. DSG naprawdę jest super i kropka.
Podobnie z resztą jak układ kierowniczy. W testowanym egzemplarzu Golfa na liście zamówionych opcji znalazł się wybór trybów jazdy „Driving Mode”, który wyraźnie wpływa na wrażenia z jazdy. Generalnie mamy w nim do wyboru 3 charakterystyki – komfortowa, normalna i sportowa. Jest też tryb, gdzie możemy każdy element (prowadzenie, praca silnika, klimatyzacja itp.) dopasować do własnych preferencji. Ja najbardziej polubiłem sportowy układ kierowniczy i normalną charakterystykę silnika. Wtedy komputer nie trzyma Golfa przesadnie na wysokich obrotach, a reakcje kół na ruchy kierownicą są bardzo szybkie i bezpośrednie. To przekłada się na dużą pewność w prowadzeniu i dużą frajdę, którą przynosi pokonywanie kolejnych zakrętów. A jeśli ktoś nie lubi takiego stylu prowadzenia, to jednym przyciskiem może ustawić sobie bardziej „dostojne” nastawy.
Również w zakresie pracy zawieszenia kierowca dostaje wybór. Dzięki obecności adaptacyjnego układu DCC, w ramach którego komputer na bieżąco analizuje dane z czujników, twardość amortyzatorów jest dobierana w zależności od sytuacji na drodze. Np. są one automatycznie usztywniane w przypadku wykrycia gwałtownego manewru. Podczas normalnej jazdy kierowca sam decyduje jaka praca zawieszenia jest dla niego optymalna – Comfort, Normal czy Sport. Golf generalnie ma zawieszenie w stylu koncernu VAG, czyli dosyć sprężyste (a przy tym bardzo ciche i kulturalne). Obecność DCC nie czyni zatem z tego hatchbacka zestawu wypoczynkowego na kołach, ale jadąc na ustawianiach komfortowych czuć znacznie mniej (zwłaszcza tych drobniejszych) nierówności na jezdni. Po przełączeniu na Sport samochód od razu przekazuje więcej informacji o niedoskonałościach nawierzchni do kierowcy. Kupując jednego Golfa z DCC dostajemy zatem swoiste „2 w 1”.
Na koniec jeszcze warto wspomnieć jakie ubytki w baku powoduje jazda Golfem 1,4 TSI z DSG. Jeśli będziemy cisnąć go w trybie Sport, to oczywiście silnik swoje „wypije”, ale podczas normalnej jazdy (bez szaleństw, ale też bez eco-drivingu) wyniki są bardzo przyzwoite. W mieście musimy liczyć się z 7,5-8,5 litrami spalonej benzyny na 100 kilometrów. Jazda poza miastem na drogach z ograniczeniem do 90-100 km/h poskutkuje śladowym spalaniem w granicach 4,5-5,5 litra (wtedy bardzo często włącza się funkcja eco, a samochód odłącza 2 cylindry). Jazda po autostradzie z prędkościami 120 km/h to spalanie rzędu 5,5-6,5 litrów, a gdy osiągniemy dopuszczalną prędkości 140 km/h, to komputer wskazuje 7,5-8 litrów. Powyżej robi się już znacznie mniej ekonomicznie, ale nawet „Das Auto” praw fizyki nie przeskoczy :)
Czas podsumowań
Czy zatem testowany Volkswagen Golf ma jakieś wady? Po zrobieniu nim niemal 1000 kilometrów trudno jest mi wskazać jakiekolwiek poważniejsze. W swoim życiu przetestowałem już wiele samochodów i o ile cieszę się z możliwości sprawdzenia każdego z nich, to czasami, gdy kończy się okres użyczenia, odczuwam pewną dozę ulgi. Bo albo jakiś model nie jest zbyt praktyczny, albo nie dostarcza zbyt dużo frajdy z jazdy, albo ma jakąś inną cechę, która sprawia, że nie odczuwam przesadnego smutku z powodu rozstania.
Testowany Golf był jednym z niewielu samochodów, których naprawdę nie chciałem oddawać, bo polubiłem go bez żadnych „ale”. Jest wygodny, intuicyjny w obsłudze, ma zrywny silnik i rewelacyjną skrzynię biegów, bardzo dobrze się prowadzi itd. I naprawdę wsiadając do niego można się uśmiechnąć. A to, że to Golf i kosztuje prawie 140 000 zł? No cóż – za jakość i najnowsze technologie się płaci, a idąc do salonu „klasycznej” marki premium, oferującej samochody kompaktowe będziemy musieli też swoje wydać, by dostać to, co oferuje nam hatchback Volkswagena. A często będą to kwoty zdecydowanie większe, bo przecież kupując VW nie dopłacamy aż tyle za znaczek na masce…
Galeria zdjęć:
Dane techniczne:
Silnik | 1.4 TSI 150 KM (5000-6000 rpm), 250 Nm (1500-3500 rpm) |
Przeniesienie napędu | 7 biegowa skrzynia automatyczna DSG, przednie koła |
Spalanie (miasto, trasa, średnie) | 5,9 l / 4,2 l / 4,8 l (test: 6,9 l) |
Osiągi | V-max 216 km/h, 0-100 km/h w 8,2 sekundy |
Cena | 63 090 zł (najtańsza wersja Start) / 80 690 zł (najtańsza wersja Highline) / 139 280 zł (egzemplarz testowy) |
Rzeczywiście ciekawe auto o niezłych osiągach jednak cena egzemplarza testowego jest stanowczo zbyt wysoka, przynajmniej jak na polskie realia.
Tak jak pisałem w tekście – wszystko zależy od tego jak to auto pozycjonujemy :)
[…] że na Autoblog24 przestaną pojawiać się testy aut w klasycznej, tekstowej formie (o Golfie poczytać można tutaj). Filmy będą uzupełnieniem tego, co piszę. Wszak czasami obraz jest wart tyle, co tysiąc […]
[…] czasu, by nadążyły za tym, co się w Polsce buduje. Właściwie jedynym wyjątkiem tutaj był Volkswagen Golf, którego testowałem w lipcu i miałem okazję przejechać się odcinkiem A1 Stryków-Tuszyn w 2-3 […]
[…] się na finalną kwotę 106 560 zł. Nie jest to kwota tak ekstremalna, jak za Golfa, którego testowałem kilka miesięcy temu, ale jak na nasze realia to wciąż bardzo duża jak za samochód tej […]