Cargo Warszawa – spoty, nielegalne wyścigi, klimat. Historia miejsca zepsutego przez nieodpowiedzialność

Gdy piszę te słowa jest luty 2016, już wkrótce zacznie się oficjalnie sezon, grupy zrzeszające fanów motoryzacji wystartują ze swoimi spotami. Jeszcze parę lat temu oznaczałoby również początek cotygodniowych spotkań na parkingu Terminalu Cargo w Warszawie. Niestety tak się nie stanie, a miejsce i jego smutny koniec pozostaną wyłącznie w naszych wspomnieniach.

Historia Cargo

Cargo to legendarny punkt na warszawskiej mapie miejsc, gdzie spotykali się fani motoryzacji. Chyba każda osoba, która jeździła na spoty w Warszawie zawitała chociaż raz na słynnym parkingu przy ulicy Wirażowej. Na swoją popularność Cargo „pracowało” latami. Na początku było to niszowe miejsce, gdzie miłośnicy wyścigów ulicznych „brali” się na światłach, korzystając z tego, że wybudowana ulica Wirażowa stała się szeroką, spokojną, bo zlokalizowaną z dala od zabudowań i prostą trasą, wprost stworzoną do street racingu.

Z biegiem czasu coraz więcej osób dowiadywało się o tym miejscu. Już nie tylko tych, którzy brali czynny udział w wyścigach, ale również widzów, którzy chcieli po prostu popatrzeć na popisy kierowców. Osobiście moją przygodę z Cargo rozpocząłem pod koniec 2010 roku, kiedy to funkcjonował klarowny podział: spot w każdy czwartek i niedzielę od 20:00. W inne dni tygodnia na parkingu spotykały się różne kluby motoryzacyjne, ale to właśnie czwartki i niedziele były zaznaczone na czerwono w kalendarzach miłośników driftu, wyścigów spod świateł i spotkań z innymi fanami motoryzacji.

Co przyciągało coraz to nowe osoby? Czynników można wskazać kilka. Na pewno były to atrakcje, które ciężko było spotkać gdzie indziej na co dzień. Jazda poślizgami praktycznie tuż pod nosem widzów, wyścigi spod świateł, nieraz bardzo rzadkie i piękne samochody. Drugą rzeczą byli ludzie – praktycznie z każdego klubu zrzeszającego fanów motoryzacji ktoś na Wirażową zaglądał, więc jadąc tam z dużym prawdopodobieństwem można było przyjąć, że będziemy mogli pogadać z jakimś znajomym. Ostatnim elementem był klimat. Na Cargo działy się rzeczy nie do końca zgodne z prawem, na które policja przymykała trochę oko (jak sądzę działała na zasadzie „lepiej, żeby szaleli w ustronnym miejscu, niż na ruchliwych ulicach”). Powodowało to, że jadąc na Wirażową można było poczuć, jak żyje się na „nielegalu”. To miejsce miało swój niepowtarzalny urok.

Upadek i poszukiwanie alternatywy

Niestety Cargo stało się ofiarą własnego sukcesu. Na początku było to miejsce spotkań fanów motoryzacji, swojego rodzaju „elitarne”. Później, z moich obserwacji od końcówki sezonu 2011 zmieniło się ostatecznie w miejsce spotkań towarzyskich dla osób, z których przynajmniej jedna miała samochód (dojazd komunikacją na Cargo nie jest zbyt przystępny). Pojawił się alkohol i osoby, które z tym miejscem nie powinny mieć nie wspólnego.

Na Cargo były samochody. Szybkie (głównie stare BMW z dużymi silnikami), jeżdżące poślizgami w środku tłumu ludzi. Taka sceneria naprawdę wymaga od widzów rozsądku, a coraz częściej pojawiało się przebieganie przed rozpędzonymi autami i inne nieodpowiedzialne zachowania. Pojawiły się też monstrualne ilości śmieci, ponieważ nikt nie zawracał sobie głowy aby butelki czy opakowania po chipsach zabierać ze sobą.

Cargo zaczęło przyciągać też kierowców, których umiejętności nie były wystarczające do tego, aby móc brać czynny udział w nielegalnych wyścigach, czy drifcie, co zaowocowało licznymi incydentami w 2012 roku, do których zaliczało się kilka wypadów z gatunku tych poważniejszych.

To wszystko sprawiło, że zarządcy parkingu Terminalu Cargo, na którym parkowali wszyscy uczestnicy spotów w końcu powiedzieli „dosyć”. Ogrodzili cały teren, wprowadzili szlabany i Cargo zakończyło swój żywot.

Później społeczność Cargo rozpoczęła poszukiwania innych miejsc na spoty, ale zadanie to było bardzo trudne. Tak idealnej lokalizacji – położonej stosunkowo blisko centrum miasta, a zarazem ustronnej i mało uczęszczanej przez osoby postronne, mogącej pomieścić kilkaset samochodów po prostu nie ma. W chwili obecnej spoty wciąż się odbywają, a rolę etatowej miejscówki przejęły błonia Stadionu Narodowego. Jednak klimatu, który miało klasyczne Cargo po prostu tam nie ma.

A szkoda, bo Terminal Cargo to było miejsce specyficzne, a zarazem unikalne. Teraz, po paru latach wszyscy przyzwyczaili się do tego, że miejscówka przy Wirażowej jest „spalona”, ale gdy przypomnę sobie ile fajnych spotów tam przeżyłem, to żal mi jest, że już więcej tego nie będzie. Jeszcze większy żal można mieć o to, że to sami uczestnicy społeczności Cargo w pewnym stopniu zabili to miejsce…

Najnowsze teksty

Nowa Skoda Superb 2.0 TDI 150 KM – TEST

Liftbacki o eleganckiej bryle limuzyny czy kombi, na dodatek bez przesadnej elektryfikacji. Coraz mniej spotkać można samochodów tego typu...