Jak uniknąć mandatu za zbyt szybką jazdę? Wystarczy mieć… głośny i stary samochód

Poza tym, że na co dzień poruszam się swoim prawie pełnoletnim samochodem, mam też okazję jeździć różnymi, zupełnie nowymi autami. Różnią się one znacząco w wielu obszarach, przy czym jednym z najbardziej zauważalnych jest to, jak odczuwamy w nich prędkość.

Współczesne samochody naprawdę poczyniły ogromny postęp w zakresie izolacji akustycznej pasażerów w środku od tego, co dzieje się na zewnątrz. O ile w małych, miejskich samochodach coś tam jeszcze słychać, to wystarczy w salonie wydać 6-cyfrową kwotę by móc cieszyć się podróżą w mniej lub bardziej idealnej ciszy. Kultura pracy silników, materiały użyte do wykończenia kabiny, aerodynamiczność karoserii – to wszystko połączone ze sobą daje naprawdę doskonałe efekty.

Jednak każdy kij ma dwa końce. Ciche samochody są szalenie wygodne, zwłaszcza podczas jazdy po autostradzie czy drogach szybkiego ruchu, bo nie męczą pasażerów monotonnym hałasem. Gdy jednak jeździmy drogami, na których obowiązują znacznie bardziej restrykcyjne ograniczenia prędkości, to mogą powodować pewne problemy.

Szybka jazda może skutkować mandatem

Wszystko za sprawą tego, że w samochodach na wrażenie prędkości bardzo mocno wpływa to, co dociera nie tylko do naszych oczu, ale również uszu i błędnika. W moim Peugeocie 306 przy prędkości 60-70 km/h jest ona już na tyle „słyszalna”, że od razu wiem, że szybciej jechać nie trzeba. Nie odczuwam nawet takiej potrzeby, a przyjmując, że licznik zawsze trochę zawyża to podróżuję po mieście spokojnie, bez obaw o mandaty, czy utratę prawa jazdy.

W nowych samochodach dobre wyciszenie idzie zazwyczaj w parze z klasą samochodu, a co za tym idzie z zamontowanym pod maską silnikiem. Mocniejsze, dysponujące ponad 150 KM jednostki napędowe naprawdę żwawo przyspieszają w zakresie prędkości 0-80 km/h, a przy wyższych jest tylko trochę gorzej. Sprawia to, że – zwłaszcza podczas jazdy z automatem – prędkości się po prostu nie czuje. Przyspieszamy, mija parę chwil, wydaje się, że jedziemy 50 km/h (bo jest cicho, nic nie trzęsie), rzut oka na licznik, a tam wartość 80-90 km/h.

Dopóki sam tego nie doświadczyłem byłem zdziwiony tłumaczeniami kierowców np. w programie Uwaga! Pirat, że „samochód był za szybki”. Myślałem, że to głupie tłumaczenia, bez pokrycia w rzeczywistości. Jak się okazuje wcale tak nie jest, bo dysponując nowoczesnym autem szansa, że przekroczymy prędkość nieświadomie naprawdę istnieje.

Lexus LS600h - idealnie wygłuszony samochód

W związku z tym czy posiadacze nowych, mocnych aut są skazani na płacenie mandatów dopóki nie kupią jakiegoś starszego, głośniejszego samochodu? Oczywiście nie, chociaż jest to całkiem skuteczna opcja ;) Muszą się oni po prostu bardziej pilnować, bo współczesne samochody dają złudne wrażenie, że jedziemy wolno, podczas gdy jedziemy szybko. Chyba najbardziej poczułem to, gdy miałem okazję chwilę jechać Lexusem LS600h. W tym samochodzie obojętnie czy na liczniku było 50 km/h, czy 150 km/h – gdyby zamknąć oczy i nie patrzeć na szybciej zmieniający się za oknami krajobraz, to odczucia byłyby identyczne.

Bardzo fajnym wyjściem jest aktywowanie limitera, który obecny jest w większości samochodów, w których łatwo jest nieświadomie przekroczyć prędkość. Sam z niego czasami korzystam – ustawiam wtedy prędkość na „ograniczenie + 30 km/h” i wtedy zarówno mam możliwość reakcji na niespodziewane sytuacje na drodze, jak i nie mam obaw, że nieświadomie za bardzo przeholuję.

Najnowsze teksty

MG HS 1.5 T-GDI 162 KM Excite – TEST

MG HS to kompaktowy SUV, który kusić może klientów niską ceną i solidnym wyposażeniem, jakie można za nią otrzymać....